Jestem mężatką od 17 lat i przez te wszystkie lata moja teściowa kpiła ze mnie.

Jestem mężatką od 17 lat i przez te wszystkie lata moja teściowa kpiła ze mnie. Rozpuszczała plotki o mnie, powiedziała mojemu mężowi, że nasze dzieci nie są z niego, pojawiła się na naszym ślubie z byłą dziewczyną mojego męża i powiedziała moim dzieciom, że tata je zostawi. Przez nią nie przespałam wielu nocy, wylałam wiele łez na poduszkę i teraz muszę się nią opiekować. Miałam zrezygnować z pracy i poświęcić się opiece nad kobietą, którą nienawidzę.

Ostatnio moja teściowa doznała wylewu i sparaliżowała połowę ciała. Teraz nie może sama chodzić do toalety i jeść, a jej córka, moja szwagierka, nie jest w stanie się nią opiekować, bo ma dzieci w domu. Jednakże, ja również nie mam dzieci, dlaczego więc ja mam sobie z nią radzić, skoro nawet jej własna córka nie radzi sobie z opieką nad nią?

Można by sprzedać mieszkanie teściowej i za te pieniądze zapewnić jej opiekę w specjalistycznej placówce, jednakże ani mój mąż, ani jego siostra się na to nie zgadzają. Siostra jest temu szczególnie przeciwna, bo wtedy spadek nie pójdzie dla niej. Czyli mamy wyjąć naczynia dla chorej matki, której nie chce i nie dotykać mieszkania, a następnie odziedziczyć je później?

Dlaczego miałabym rezygnować z pracy? Chociaż zarabiam niewiele, to mój szef przechodzi na emeryturę i zamierza mnie zarekomendować na swoje miejsce, co przyniesie znaczny wzrost wynagrodzenia. Nie możemy też zatrudnić niani, bo mamy kredyt hipoteczny. Nie możemy też mieszkać w mieszkaniu teściowej, ponieważ tam już mieszka jej córka z dziećmi, chociaż sama ma swoje mieszkanie i wynajmuje je.

Ciągle wywierają na mnie presję, przez cały dzień słyszę tylko, co mam robić. Kto powinien być odpowiedzialny? Kobieta, która przez tyle lat wykorzystywała mnie? Nie chcę. Mój mąż grozi mi rozwodem, jeśli odmówię.

Mam też swoją chorą matkę, ale moja siostra i ja zgodziliśmy się, że to ja zajmę się jej opieką, a nie roszczę sobie spadku. Zgodzę się zamieszkać z teściową tylko w jednym przypadku – jeśli przepisze mi swoje mieszkanie. Nie dla mojego męża, nie dla wnuków, ale dla mnie.

Powiedziano mi, że to bezczelność. Czy to nie jest bezczelne zrzucać matkę na kogoś, kto jest dla niej obcy – na mnie?

Przecież rezygnuję z normalnego życia, myję i karmię tę kobietę, niosę za nią garnek i wykonuję masaż.

Teściowe, dlaczego nie myślicie o przyszłości, kiedy przeżyjecie świat żon swoich synów? W końcu to te nieszczęśliwe kobiety będą się z wami starzeć.