Chciałam pomóc babci na przejściu, ale zmieniłam zdanie, gdy zobaczyłam, jak do niej podszedł pewien mężczyzna
Niedaleko mojego domu znajduje się centrum handlowe. Przed nim jest duże skrzyżowanie z przejściami podziemnymi. To przejście jest bardzo stare, a na miejscu centrum handlowego był duży dom towarowy.
Obecnie w moim mieście już nie buduje się przejść podziemnych, jeśli budują, to tylko naziemne. Ale to nie o to chodzi. Chodzi o to, że czasami w tym przejściu siedzą żebracy. Szczególnie zimą. Tam jest cieplej niż na zewnątrz, sucho. Dużo ludzi chodzi.
Poszłam wczoraj do centrum handlowego, żeby coś kupić. Nie miałam już gotówki, tylko karty. Myślałam, że właśnie tam wypłacę trochę pieniędzy, żeby też mieć “gotówkę”.
Schodzę na przejście, widzę starszą kobietę stojącą przy ścianie z wyciągniętą ręką. Jej płaszcz jest stary, ma szal na sobie, na nogach tanie gumowe buty, w takich pracownicy często pracują. One niby mają futro w środku, ale guma to guma.
Spojrzałam na nią, i serce mi się ścisnęło. Wcześniej jej tam nie widziałam. Ale nie miałam od razu czegoś jej dać. Pomyślałam, że wypłacę pieniądze z bankomatu, wrócę i na pewno jej dam. Kupiłam jeszcze mandarynki, chciałam też jej kilka sztuk dać.
Zrobiłam zakupy w sklepach, wypłaciłam trochę gotówki i poszłam z powrotem. Banknot specjalnie przygotowałam do kieszeni, mandarynki położyłam na górze torby.
Idę, schodzę na przejście i co widzę: obok starszej kobiety stoi zdrowy mężczyzna, ubrany ubogo. Podeszłam bliżej, zobaczyłam, że jest młody, 32-35 lat, pewnie. Pudełko przy nogach babci jest puste, ona jeszcze z kieszeni wyciąga pieniądze i oddaje temu mężczyźnie.
Zwolniłam krok, po prostu stało się dla mnie interesujące, co się dzieje.
Patrząc na staruszkę z tym mężczyzną, pomyślałam, może to jej szef. Ale zazwyczaj oni oddają “kasę” pod koniec dnia. A to było godzina 4 po południu.
Ale gdy zbliżyłam się już prawie do miejsca, gdzie stała ta dwójka, usłyszałam od mężczyzny zdanie:
- Mamo, dawaj szybciej!
Babcia próbowała wydobyć ostatnie banknoty z kieszeni, oddawać je synowi, a on wyraźnie się spieszył.
Oczywiście od razu zrezygnowałam z dawania pieniędzy babci, widząc, jak oddaje wszystko, co jej ofiarowano, zdrowemu młodemu mężczyźnie. Nie pojawiła się we mnie żadna chęć pomagania temu zdrowemu facetowi-parasolowi, który nie chce pracować i prowadzi pasożytniczy tryb życia.
Lepiej bym tego nie zobaczyła. Byłoby spokojniej. A tak jeszcze raz przekonałam się, że współczucie dla ludzi nie zawsze jest korzystne i charytatywne. Lepiej nakarmić koty na podwórku – one już na pewno bez knota.