Dlaczego niektóre dzieci szanują swoich rodziców w okresie dorastania, a inne nie? To nie tylko kwestia wychowania. Jest to temat, nad którym warto się zastanowić

Czasami zadajemy sobie gorzkie pytanie: dlaczego nie jestem szanowany? Tak mówią żony, które żyją zgodnie z instrukcjami swoich mężów, członkowie zespołu, których praca nie jest doceniana, dzieci, rodzice, bracia, siostry…

Wydaje się, że odpowiedź jest pozorna: takie są czasy, tacy są ludzie. Wściekli, bezduszni, obojętni. A dobre relacje, wzajemna pomoc, czułość to tylko znajdują się w książkach, w bajkach…

Moja starsza sąsiadka zapytała mnie, dlaczego jej dorosłe dzieci jej nie szanują.

“Nie zrobiłam im nic złego, wręcz przeciwnie, poświęciłam im całe swoje życie. Pomagałam im odrabiać lekcje, dawałam najlepsze kawałki jedzenia, zabierałam nad morze… Pracowałam jak wół na dwóch etatach. I co dostałam?”

“Syn oddalił się ode mnie. Dzwonię do niego – zawsze nie ma czasu, żeby ze mną porozmawiać. Zawsze jest zajęty. W tle słyszę pracujący telewizor. Nie proszę o wiele: porozmawiaj z matką przez pięć minut, dowiedz się, jak się czuje, a potem idź oglądać wiadomości!

Nie ma sensu go pytać, na wszystko ma jedną odpowiedź: “Mamo, sam to załatwię, nie wtrącaj się, to nie twoja sprawa…”.

Nigdy nie sądziłam, że mój syn będzie tak do mnie mówił na starość.

Moja córka często mnie odwiedza, ale chciałabym, żeby przychodziła rzadziej. Chodzi po domu, wtyka nos w brud, pokazuje bałagan, poucza mnie i mówi, że jestem zapominalską. Potrafi się złościć i krzyczeć, jeśli zapomnę posolić zupę… Niedawno umówiła mnie na wizytę u drogiego lekarza, a ja zapomniałam pójść. I znowu na mnie nakrzyczała…

Kocha mnie na swój sposób, dba o moje zdrowie. Ale nie ma żadnego szacunku.

Mówią, że dzieci wychowuje się przez przykład. Trzeba było widzieć, jaką byłam córką! Robiłam dla mamy wszystko, spełniałam każdą jej zachciankę. Kiedyś była w szpitalu na drugim końcu miasta, a ja gotowałam jej ulubione posiłki i odwoziłam do domu po pracy. Kiedyś w mieście była śnieżyca i komunikacja była zamknięta.

Szedłem do szpitala przez trzy godziny, zapadając się w śniegu, aby przynieść jej świeży lunch.

W podeszłym wieku moja matka nie słyszała i nie widziała dobrze. Stałam się jej uszami i oczami, jej prawą ręką. Byłam dobrą córką, to na pewno. Ale czegoś mi brakowało w wychowywaniu dzieci…

Jakie dzieci wychowałaś na tym przykładzie? Amerykański psychoanalityk James Hollis doszedł do ciekawego wniosku:

“Prawdziwą istotą bliskiej relacji jest to, że nigdy nie jest ona lepsza od relacji z samym sobą. Sposób, w jaki traktujemy samych siebie, determinuje jakość naszych relacji”.

Historia tej kobiety jest bardzo pouczająca: była gotowa zrobić wszystko dla swojej matki, znosiła niedogodności i spełniała każde zachcianki. A dzieci nieświadomie zdawały sobie sprawę, że ich matka toleruje każde ich zachowanie. Wybaczyłaby im wszystko, zaakceptowałaby każdą postawę. A chamstwo jest łatwe do przełknięcia.

Ludzie nie traktują nas tak, jak my ich traktujemy. Traktują nas tak, jak na to pozwalamy.

W 99% przypadków bliscy ludzie lekceważą tych, którzy sami siebie nie szanują.