Nie bez powodu moje przyjaciółki nie chciały pokazywać mnie swoim partnerom

Zaprosiła mnie do siebie koleżanka z pracy. To zdarza się bardzo rzadko. Gdy masz 38 lat i jesteś niezamężna, dziewczyny widzą we mnie tylko rywalkę i nie mają ochoty pokazywać koleżanki swoim mężczyznom.

Oczywiście podejrzewałam, że tam będzie samotny mężczyzna, a moi przyjaciele byli stamtąd, ale nie poszłam tam dla poznania kogoś. Po prostu chciałam towarzystwa.

I tak siedzimy przy stole. Gospodyni proponuje skosztować jej kulinarnych mistrzostw i dba o gości.

Oczywiście, on przyszedł jako ostatni.

Koleżanka:

  • Natalio, poznaj Piotra.
  • Piotr. Bardzo mi miło!
  • Natalio, wzajemnie! – odpowiedziałam.

Piotr był wyraźnie zakłopotany. Jego policzki zarumieniły się na pulchnej twarzy. Był ubrany w niewyprasowaną koszulę i przesadził z perfumami, ale wyglądał całkiem uroczo. Prawdopodobnie rzadko nosi garnitur.

Kiedy usiadł, wszystkie pytania skierowane były w jego stronę. Moi przyjaciele wyraźnie starali się go ratować i dać mu szansę zaprezentowania się z lepszej strony. Mąż koleżanki wszelkimi sposobami namawiał do rozmowy na temat tego, jaki to on jest dobrym chłopakiem.

Potem wszyscy zwrócili się do mnie. I mimowolnie trochę porozmawialiśmy.

W naszej grupie była jeszcze jedna zaproszona para. Oboje byli ubrani elegancko, ale kobieta zaniedbywała siebie. Chwaliła się drogimi zakupami i wizytami u kosmetologów. Zachowywała się zadziornie.

Obok niej był równie zadziorny mężczyzna. Jego wygląd pokazywał, że jest lepszy od innych mężczyzn. Żarty ze sarkazmem i przechwałki. Wyglądał bardzo dobrze i był pewny siebie.

Wyraźnie uprawiał sport – miał doskonałą postawę i brak piwnego brzucha. Garnitur był dla niego codziennością. Zadbana fryzura. Był uroczy i wiedział o tym.

Mówił komplementy wszystkim obecnym kobietom i był uprzejmy.

Czas mijał bardzo szybko i już zbieraliśmy się do wyniesienia tortu. Goście pomogli zebrać brudne naczynia ze stołu, aby przygotować talerze na deser.

W pewnym momencie pozostaliśmy sami z zadziornym mężczyzną. I przypadkowo powiedział, że jeśli będziesz potrzebować pomocy, nie wahaj się dzwonić. Bez męża życie dla kobiety może być trudne. I podał wizytówkę.

Oczywiście… Całkowicie bezinteresowne. Doskonale rozumiałam, czego dotyczą te wizytówki. Odwróciłam się, powiedziałam, że radzę sobie sama z wszystkim i szybko poszłam do innego pomieszczenia do reszty.

W tym momencie szła w naszą stronę jego żona. Jej spojrzenie nie obiecywało niczego dobrego, wydaje się, że nie zdążył schować wizytówki i ona zrozumiała, co się stało.

Przy stole była teraz ponura i milcząca. Po skosztowaniu trochę tortu szybko się zebrali.

Wygląda na to, że już spełniłam swoją rolę jako kradnąca cudze mężczyzny.

Po pół godzinie też zaczęłam się zbierać do domu i co myślisz, oczywiście niezdarny mężczyzna natychmiast zaoferował się, że mnie odprowadzi. Ta fraza była zapewne wyćwiczona z góry.

Zgodziłam się. Ale na ulicy powiedziałam mu, że nie szukam związku, tylko nasze wspólne znajome. Na pewno nie chciałam spotykać się z nim z litości. I tak, gdy wchodziłam do domu, usłyszałam dzwonek w telefonie komórkowym.

  • Jesteś w domu? Coś wiedziałem, że będziesz sama. Piotr na pewno nie jest w twoim typie. Masz czas się spotkać?

Ręka mi drżała. Odrzuciłam to. Jak oni mogą? Słyszałam z telefonu głos męża koleżanki.