Wszyscy śmiali się z Anny. Pracuje za niewielką pensję, liczy grosze, ale chodzi na kawę do drogiej restauracji. Za kogo ona się uważała! Ale potem wszyscy zaczęli jej zazdrościć

Wszyscy się śmiali z Anny. Siedziała wyprostowana, piła kawę z filiżanki i patrzyła arogancko w dal. W restauracji! A więc tam chodzi i tak się bawi, ta Anna! Ma dziurę po obwarzanku w kieszeni, malutką pensję, wygląda jak szara myszka, a chodzi do luksusowej restauracji!

Była ogromna witryna, więc moja koleżanka zobaczyła Annę przy stoliku. Potem weszła i patrzyła na nią od drzwi, chichocząc. To było naprawdę zabawne – skromna pracownica z nędznego biura siedząca bezczelnie przy stoliku w tak luksusowym miejscu.

Anna chodziła do restauracji raz w miesiącu. Oszczędzała na to pieniądze, bardzo skrupulatnie i systematycznie. Wiesz ile kosztuje tam filiżanka kawy i ciastko? Lepiej nie wiedzieć, żeby nie musieć zaciskać kciuków jak koleżanki Anny. To ekskluzywny lokal dla bogatych. Zupełnie nie dla Anny!

Co więcej, nie była lubiana w restauracji. Jakie było zamówienie: kawa i ciasto? Ale to był wysokiej klasy lokal, więc obsłużono ją bardzo uprzejmie, arystokratycznie. Tylko za szybko, wydawało się Annie. Nie miała czasu w pełni nacieszyć się luksusem, delikatnymi aromatami, niemal przezroczystą porcelaną… Obsługa była zbyt szybka, jedyny mankament…

Ale Anna zawsze zostawiała napiwek. I nie ociągała się – ociąganie się to zła forma. Płaciła i wychodziła, starając się trzymać plecy prosto, ubrana w swoją najdroższą sukienkę z koronką.

Tylko w takich chwilach, przy filiżance kawy, w pięknej starej sali, Anna czuła, że naprawdę żyje. Prawdziwa. To było jej prawdziwe życie, ten sen. I nic nie było zbyt trudne, by przez pół godziny żyć swoim prawdziwym życiem. Być szczęśliwą i być sobą. Ile kosztuje pół godziny prawdziwego szczęścia? Oto ono…

Anna mieszkała ze swoją starszą matką, a sama Anna miała mniej niż pięćdziesiąt lat. Siwa, milcząca kobieta. I spędzała czas w luksusowych restauracjach! Wszyscy się śmiali i żartowali. To było naprawdę komiczne…

A Anna uśmiechała się cicho i nie odpowiadała, choć czasem łza spłynęła jej po policzku. Nie żałowała samej siebie. To było jej marzenie.

I co miesiąc chodziła na kawę do tej starej, wspaniałej restauracji. Przynajmniej raz w miesiącu musiała poczuć, że żyje.

I wtedy do stolika Anny przysiadł się bardzo miły pan w eleganckim garniturze. W restauracji przygotowywano jakieś wydarzenie i tylko stolik Anny przy wejściu był wolny. Mężczyzna również zamówił kawę.

Mężczyzna miał na imię Jakub, a on i Anna od razu się w sobie zakochali, pojawiło się uczucie. To było tak, jakby umówili się, że spotkają się w tym miejscu i tak się stało.

Jakub nie mógł oderwać wzroku od Anny, od jej pięknych brązowych oczu. Anna rozkwitła i uśmiechnęła się radośnie, ze szczęścia, z miłości. Spotkali się i zostali razem na zawsze.

Jakub jest bardzo przeciętnym naukowcem z bardzo skromną pensją, ale raz w miesiącu zakładał drogi garnitur, wiązał krawat i szedł na kawę do restauracji.

Początkowo nie spotykał się z Anną, ale nadszedł dzień, kiedy to się zmieniło. Idealnie. I na zawsze.

Nie ma nic pustego w naszych pragnieniach i marzeniach. Nie ma nic pustego w naszych motywacjach, o ile nikogo nie krzywdzą. Coś ciągnie nas ku marzeniom i spotkaniom. Idziemy tam, gdzie prowadzi nas serce. Tam, gdzie czujemy, że żyjemy. Tam, gdzie czeka na nas nasza osoba – ona też tam przyjdzie. To się zdarza.