Wszyscy we wsi zazdrościli babci Annie. Nie była stara, oczywiście, jeśli oceniać według naszych standardów. Ale w wiosce wszystko jest inne. Nazywali ją “Babą Anną” i bardzo jej zazdrościli – po prostu strasznie.
Anna samotnie wychowywała dwójkę dzieci: dziewczynkę i chłopca. To wszystko było bardzo trudne. Nie było nikogo, kto by pomógł, ale Anna dawała radę. Po studiach dzieci zostały w mieście i założyły własne rodziny. Anna wysyłała pieniądze i jedzenie; pracowała na farmie, miała ogród i warzywnik. Miała także własną krowę.
W każdy weekend Anna jeździła do miasta na targ, żeby sprzedawać śmietanę i warzywa. I zostawała z dziećmi, albo w domu syna, albo córki. A one nie były skąpe! Dali Annie piękne szale, płaszcze, a nawet buty. Karmili ją smakołykami. Kupowali bilety do teatrów i na koncerty.
Więc szczęśliwa Ania miała wszystko. To było wyrazem wdzięczności dzieci za jej wielką miłość i poświęcenie. Ania radośnie opowiadała sąsiadom o swoich wyjazdach i pokazywała im prezenty od dzieci. Sąsiedzi byli zazdrośni
Z jakiegoś powodu dzieci Anny nigdy nie przyjeżdżały do wioski. Ostatni raz były tu około 10 lat temu. Jaki był sens ich przyjazdu? Bieda i brud. Można się zarazić. Wnuki spędzają wakacje nad morzem, za granicą. Anna sama ich odwiedza, bo tak jest lepiej. Wraca z prezentami.
Ale potem sąsiedzi przestali być zazdrośni. Anna bardzo się rozchorowała. Krowa zaczęła muczeć, więc przyszli sąsiedzi. Dali krowie trochę wody, a Annie tabletkę na gorączkę. Próbowali wezwać lekarza. Chcieli natychmiast wezwać dzieci.
Ale Anna nie chciała, żeby wzywano dzieci. Leżała tam i kręciła głową – nie dzwońcie! Nie przeszkadzajcie moim dzieciom! Potem, kiedy straciła przytomność, i tak zadzwonili. I wiele wyszło na jaw. Smutne rzeczy…
Dzieci długo nie zapraszały matki, nie miały czasu. Albo remont, albo przeprowadzka, dużo zmartwień. Dzieci potrzebują uwagi. Jest dużo pracy. Anna zadzwoniła, ale powiedzieli jej, że na razie nie mają czasu. Później! Ty, mamo, zadzwoń później. Mamy teraz remont. Albo jedziemy na wakacje…
Ale dzieci oczywiście nie opuściły Anny. Życzyły jej Szczęśliwego Nowego Roku i Wesołych Świąt.
A prezenty – te szaliki, kurtki, pierścionki i bransoletki, jak w piosence – kupiła sama Ania. To takie głupie, dziecinne kłamstwo. Kłamstwo o swoich dzieciach… Dlaczego kłamała? Żeby ludzie we wsi myśleli, że jej dzieci są dobre. Żeby nie śmiali się z Anny; żeby mówili: “Dałaś im wszystko, a one! Tak to bywa…
I Anna osiągnęła swój cel. Nikt się nie śmiał.
Wiele osób płakało, gdy odprowadzali ją na przytulny cmentarz pod górą. Dzieci też płakały. Patrzyły na “prezenty”, które rzekomo dały matce i płakały. Ale nic nie można było zrobić…