Będę trzymać się swojego mężczyzny tak długo, jak to będzie konieczne, a potem bez wyrzutów sumienia się rozstanę, ale… to mężczyzna mnie zdradził pierwszy

Moja życiowa filozofia była prosta: jeśli nie chcesz zostać porzucona, odejdź sama. Ten system działał doskonale do czasu spotkania z mężczyzną.

Mama przekazała mi mądrość w relacjach. Uczyła, by być silną, trzymać emocje na wodzy, myśleć głową, a nie sercem. Sukcesywnie przechodziłam testy po testach. Moi partnerzy pięknie dbali, obdarowywali prezentami, starali się uczynić moje życie komfortowym.

Po raz pierwszy wyszłam za mąż w wieku 20 lat. On był starszy, z pieniędzmi i mieszkaniem. Wspaniale spędziliśmy 5 lat, a potem zrozumiałam, że nadszedł czas i odeszłam.

Mężczyzna zaczął wyraźnie starzeć się, nie był już tym przystojniakiem, a pieniędzy już nie starczało na moje zachcianki. Zaczął mieć pretensje do mojej miłości do luksusu i rozrzutnego życia! Do dziś nie mogę w to uwierzyć.

Kilka lat po rozwodzie po prostu spotykałam się z mężczyznami, chodziłam na randki. Niczym nie musiałam się starać z moim urokiem. Nigdy nie kusiłam ich.

Moje zalotnicy znajdowali mnie sami, zaczynali pragnąć i dostawali. Ja po prostu się nie opierałam. Przed moimi 27 urodzinami zdałam sobie sprawę, że czas znowu pożegnać życie singielki. Zabawa musi się skończyć.

I spotkałam go. Mój przyszły mąż był piękny w swojej prostocie. Taki uroczy, ale przyziemny, dobry i delikatny. Został zatrudniony w firmie, w której pracowałam, na stanowisku zastępcy dyrektora. Vita, tak go zwałam, okazał się bardzo mądry. Musiałam z nim bezpośrednio pracować.

Vita zaczął się za mną uganiać. Obdarowywał kwiatami, podwoził wieczorami z pracy, zabierał do restauracji. Miło było odczuć miłość innej osoby.

Trochę ponad pół roku romantyzmu i namówiłam się na związek. Zamieszkałam u niego, poczułam się panią domu. Vita w duszy nie spodziewał się tego.

Jego prostota zawróciła mi w głowie. Byłam pewna, że to mężczyzna, którego potrzebuję. Z nim było łatwo, spełniał wszystkie moje zachcianki, zdmuchnął kurz z mojego życia. A gdy nadejdzie czas, znów pójdę na wolne wody. Mamy spodobał się również mój mąż.

Życie małżeńskie mnie całkowicie usatysfakcjonowało. Ale stopniowo zaczęłam przemieniać się w to, co my z mamą nazywałyśmy “domowym kotkiem”. Z pracy spieszyłam się do domu, do Vity. Gotowałam, prasowałam, sprzątałam. Wykonywałam to, co wcześniej uznawałam za niegodziwą pracę, niepasującą do mnie.

Lata mijały. Zapewniałam sobie, że tu, w tym stanie, jestem gotowa pozostać do końca życia. Teraz marzyłam o starości spędzonej razem z Vitą, o narodzinach dzieci, wnuków.

Ale, w końcu znajdując spokój, straciłam wszystko. Mąż zaczął się dziwnie zachowywać. Lepiej się ubierał, zatrzymywał się w pracy, przestał poświęcać mi uwagę. A ja jestem wystarczająco doświadczoną kobietą, żeby zrozumieć, że tu coś jest nie tak.

Nie uwierzyłam w zapracowanie męża. Ale nie zaczęłam z nim rozmawiać o swoich podejrzeniach. Wyjaśnianie spraw nie mieściło się w moich zasadach.

Tak żyłam w niepokoju, aż pewnego dnia. Mąż przyszedł do domu i oznajmił o rozwodzie. Odmił mnie, znalazł inną. Według jego słów, małżeństwo się wyczerpało, czas się rozejść i prowadzić swoje życie. Musieliśmy poszukać innych perspektyw.

Nie mogłam uwierzyć swoim uszom. Słowa mężczyzny były jak dokładnie skopiowane z moich, które kiedyś wypowiedziałam na koniec zerwania. Tak, mężczyzna mnie opuścił wcześniej niż ja go. Moje chciwość wróciła do mnie jak bumerang.