W zeszłym tygodniu postanowiliśmy z mężem i teściową pojechać do supermarketu, aby zaopatrzyć się w jedzenie na miesiąc. Większość zapasów już prawie się skończyła, a ponadto mieliśmy wolne dni.
Właśnie wsiedliśmy do samochodu, aby wyjechać, gdy zadzwoniła moja mama. Zapytała, dokąd jedziemy, odpowiedziałam, a ona od razu powiedziała, że ona też musi zrobić zakupy. Poprosiła, abyśmy zajechali również po nią. Ja, oczywiście, nie bardzo chciałam, ale cóż można zrobić.
Dotarliśmy do supermarketu. Mąż poszedł z teściową kupić produkty, a ja z mamą.
Gdy moja matka zobaczyła, że teściowa kupuje sobie nie tanie produkty, to prawie dostała ataku. Zacząła wrzucać do koszyka wszystko, co się dało, a ja patrzyłam i też zaczęłam się denerwować, bo wiedziałam, że chce, żebym ja zapłaciła za wszystko.
Przyszło czas na zapłatę – teściowa zapłaciła sama za swoje zakupy, a moja matka zaczęła odgrywać teatr, jak gdyby nie miała przy sobie portfela, że jest roztrzepana i zapomniała. Prosiła mnie, żebym ja zapłaciła. Potem miała to rzekomo oddać (ale nigdy tego nie robi, bo uważa, że ja powinnam).
Już chciałam jej dać pieniądze, gdy teściowa podała swoje i uśmiechnęła się, że będzie czekać, aż mama odda.
Oczywiście, gdy byliśmy w samochodzie, powiedziałam mężowi, że to było złe pomysły. Ale teściowa jest mądrą kobietą i gdy wsiadaliśmy do auta, od razu powiedziała mojej mamie, że najpierw zajedziemy do niej, mąż pomoże zanieść torby, a ona od razu odda pieniądze.
Moja mama była bardzo zła, bo tym razem nie udało jej się uciec i nie oddać pieniędzy. Gdy dojechaliśmy do niej, dała mi pieniądze, a na ucho szepnęła, że jestem bez skrupułów i że będzie ode mnie oczekiwać pieniędzy.
Kiedy wróciliśmy z mężem do domu, mama jeszcze do mnie zadzwoniła i wrzeszczała mi do słuchawki, jak mogę brać pieniądze od matki, że jestem głupia, bo nie wybrałam milionera za męża, a jakby nie ona, to nic nie pracowałabym, a wszystko mi płacili.