Moja mama nie rozumie, dlaczego ja i moja siostra nie chcemy z nią rozmawiać

Myślę, że wiele osób zna osobę, o której mówi się w ten sposób:

– Taki dobry, miły człowiek, a na starość został sam. Dzieci porzucone, zero kontaktu!

Dlatego chcę opowiedzieć swoją historię. Jestem tym samym niewdzięcznym dzieckiem, które rodzice “włożyli całą duszę”, a ona ich porzuciła.

Na pierwszy rzut oka dorastałam w przykładnej rodzinie. Ale za tym przyjemnym obrazem kryła się raczej nieprzyjemna atmosfera.

Moja siostra i ja byłyśmy wychowywane z nastawieniem, że w tym twoim domu nic nie ma i ty też jesteś nikim. Nie mogłeś robić tego, co chciałeś. Mogłeś robić tylko to, co powiedziała i na co pozwoliła twoja matka. Moja siostra i ja już dawno dorosłyśmy, ale nasza matka nadal nie postrzega nas jako dorosłych.

Kiedy byłyśmy dziećmi, nasz pokój był nieustannie przeszukiwany. Moja mama potrafiła wytrząsnąć rzeczy z mojego tornistra na podłogę lub po prostu rzucić wszystko na stół.

W szkole podstawowej pomagała nam odrabiać lekcje i ten okres był jednym z najbardziej przerażających w moim życiu. Moja mama potrafiła wyrwać całą kartkę za jeden błąd, a potem krzyczeć, że “masz dokładnie minutę na przepisanie wszystkiego!”.

Dla mnie, siedmioletniej dziewczynki, było to przerażające. Ciężko jest się opanować, gdy oczy już zachodzą łzami, a jednocześnie trzeba dobrze pisać.

Moja siostra i ja byłyśmy dziećmi, które bały się wrócić do domu tylko dlatego, że dostałyśmy złą ocenę w szkole. Często siedziałam na placu zabaw na podwórku aż do zmroku ze strachem przed kolejnym skandalem po powrocie do domu.

Wszystkie moje szczęśliwe wspomnienia z dzieciństwa wiążą się z tymi chwilami, kiedy byliśmy zabierani do domu mojej babci na wakacje.

Potem obie ukończyłyśmy studia z wyróżnieniem. Teraz pracujemy, mamy dobre dochody i dobre stanowiska.

Ale nie mamy relacji z moją matką. Nigdy nie było między nami bliskości matki i córki. Nigdy nie dzieliłam się z nią żadnymi sekretami. Był jeden taki incydent, a potem przez ponad miesiąc słuchałam, jak moja matka opowiada wszystkim krewnym i nieznajomym o moich doświadczeniach.

Wykształcenie zdobyłam za państwowe pieniądze, więc myślę, że nie jestem nic winna rodzicom. W dzieciństwie żyliśmy skromnie. Nie jeździliśmy do kurortów, mieliśmy tylko ogród dla rozrywki. Nigdy jako rodzina nie byliśmy w kinie.

Fakt, że byłam karmiona i odziewana do czasu ukończenia studiów dziennych, nie jest zasługą moich rodziców, ale ich bezpośrednim obowiązkiem wynikającym z prawa. Teraz w ogóle nie mam ochoty ich odwiedzać.

Więc kiedy taka miła starsza pani, nawiasem mówiąc, uhonorowana nauczycielka, siedzi na ławce przed wejściem i skarży się sąsiadom, że jej dzieci ją porzuciły i jej nie odwiedzają, to jest to bardziej jej wina niż jej dzieci.