Oszczędzam i wyglądam jak żebraczka, a teściowa nazywa mnie marnotrawcą. Mój mąż słucha jej i wymaga, abym jeszcze bardziej oszczędzała!
Zmęczyłam się życiem wśród skąpców, ale boję się rozwodu, bo bardzo boję się zostać sama. Jestem bezdzietna, więc powinnam być szczęśliwa, że ktoś się ze mną ożenił, nie mam własnego kąta, mieszkam w mieszkaniu męża.
Jestem sierotą, miałam pokój w akademiku, który sprzedałam przez głupotę, nawet nie chcę o tym wspominać. Kocham żonę, ale teściowa nie daje mi żyć: cały czas kontroluje, na co wydaję pieniądze, a to wszystko negatywnie wpływa na nasze stosunki z mężem.
Na początku było dobrze. Mój mąż miał swoje własne mieszkanie, a teściowa mieszkała na prywatnym osiedlu i miała duży, piękny dom na przedmieściach. Jednakże znużyło ją takie życie, więc sprzedała dom i kupiła mieszkanie w naszym budynku, tylko w sąsiednim wejściu. Po tym moje spokojne życie się skończyło.
Teściowa od samego początku nie lubiła mnie, bo uważała, że wyszłam za jej syna tylko z materialnych pobudek. Zawsze mówiła mojemu mężowi: że ona nie ma gdzie mieszkać, zmęczyła się włóczeniem po obcych zakątkach, a tu dla ciebie, marnotrawczyni, wyjdziesz za niedołężnego. Ale naprawdę kocham swojego męża.
Teściowa milczy o tym, że nie mogę mieć dzieci, uważa to za dużą zaletę, bo mąż ma dziecko z pierwszego małżeństwa, co jest zupełnie wystarczające.
Jednak dla niej jest to minus, bo teraz jej syn musi płacić alimenty na dziecko, co oznacza, że dwadzieścia pięć procent z jego portfela znika. Moja pensja jest niewielka: pracuję w supermarkecie, zajmuję się układaniem towaru na sklepowej półce. Nie mam żadnego wykształcenia.
Mój mąż pracuje jako brygadzista na budowie, dostaje dobrą pensję, oprócz tego często otrzymuje premie.
Nie jestem chciwa i mój mąż to wie. Nigdy nie naciskałam, żeby mi kupował kwiaty czy robił jakieś prezenty, również nie prosiłam o wyjścia do restauracji czy kawiarni. Byłam całkiem szczęśliwa, kiedy po prostu spacerowaliśmy po parkowych alejkach lub wędrowaliśmy po mieście.
Nie mieliśmy wystawnego wesela: po prostu poszliśmy i zarejestrowaliśmy się razem z dwoma świadkami, a potem świętowaliśmy nasze wesele w restauracji. Mój mąż wtedy zarezerwował stolik w restauracji, kupił mi ładną sukienkę, nowe buty. Do męża przeprowadziłam się z jednym workiem, w którym były tylko kilka moich rzeczy.
Kiedy przeprowadziłam się do niego, dał mi kartę, na której była przyzwoita suma i powiedział, żebym sobie kupiła wszystko, co mi potrzebne, począwszy od kosmetyków, a skończywszy na odzieży wierzchniej.
Nie przyzwyczaiłam się wydawać pieniędzy na siebie, dlatego kupiłam sobie tylko zimową kurtkę, botki i kilka rzeczy na co dzień. Zakupy robiłam na wyprzedażach, wszystkie były bardzo skromne i niedrogie.
W ogólności do momentu, gdy teściowa nie zaczęła mieszać się w nasze stosunki, wszystko było w porządku. Mój mąż w pełni mi ufał, zajmowałam się zakupami spożywczymi.
Gotuję dobrze i jestem doskonałą gospodynią. Jednak po pojawieniu się teściowej moje życie stało się piekłem. Najpierw przeanalizowała moją garderobę, która składa się z kilku spódnic, dwóch koszul, jeansów i ciepłego swetra.
Nie mogła się przyczepić do niczego, bo nie ma niczego zbędnego. Ale ciągle mówiła, że mój mąż wydaje na mnie zbyt dużo pieniędzy na ubrania.
Gdy zobaczyła moją wieczorową suknię, którą mój mąż kupił mi na wesele, wpadła we wściekłość i zaczęła mnie strofować, że wydajemy na siebie za dużo pieniędzy. Zimowa kurtka również nie przeszła jej bez uwagi, powiedziała, że powinnam być oszczędniejsza i nie kupować wszystkiego, na co mi się zamarzy.
Najbardziej ją zdenerwowało to, że mam aż dwie pary zimowych rajstop. W jej czasach kobiety kupowały jedne rajstopy na cały rok i ciągle je cerowały, a nic im się nie stało. To nazywa się rozsądna oszczędność.
Po tym, jak przejrzała moją szafę, zaczęła badać wszystko, co jest w mojej lodówce. Przeglądała wszystkie produkty i wydała swój nieciekawy werdykt: no i ty, kochana, marnotrawisz. Za jedzenie nie ganiła mnie za bardzo, bo gotuję dla jej synka.
Potem wkradła się do moich szuflad, w których znajduje się biżuteria, sprawdziła zawartość mojej kosmetyczki, zbadana półki w łazience i wszystko to komentowała:
“Jakie pieniądze wydajesz na swoje zachcianki”. Po powrocie męża z pracy powiedziała mu wszystko. Miałam nadzieję, że stanął po mojej stronie, ale posłuchał jej.
Od tego czasu zaczęła się moja globalna kontrola. Mogę sobie coś kupić nie częściej niż raz na pół roku, i to tylko jeśli zaoszczędzę na tę rzecz sama.
Teściowa kontroluje wszystko: gdzie kupiłam i ile to kosztuje. Często powtarza, że powinnam być bardziej skromna w swoich pragnieniach. Czasami mąż robi mi małe prezenty, ale potem zawsze prosi, abym je schowała przed teściową.
Wszystko dlatego, że jeśli się dowie, że coś mi podarował, nie unikniemy skandalu! I tak żyjemy!