W wieku 63 lat postanowiłam pójść na randkę. Jak wszystko poszło?

Już uważam się za starszą kobietę, ale w wieku 63 lat udało mi się spotkać czarującego mężczyznę i pójść z nim na randkę. Poznaliśmy się na portalu randkowym, o tym właśnie dzisiaj opowiem.

Moja wnuczka bardzo często przegląda różne strony internetowe, ale wcześniej to mnie nie interesowało. Uważałam się już za zwykłą babcię, której nie powinny obchodzić żadne portale randkowe. Ale jakoś mi wtedy zapragnęło, mówiąc kolokwialnie, zarejestrować się, bo tam jest wielu mężczyzn w moim wieku.

Z początku odmawiałam ze względu na przyzwoitość, ale byłam naprawdę zaciekawiona. Skoro dziadkowie siedzą na tych portalach, to znaczy, że również potrzebują partnerów. Jak mówią, na każdy towar jest swój kupiec.

Jestem zadbana kobieta, a lata to tylko data w paszporcie. Wiele moich przyjaciółek już nie marzy o miłości, ale ja nie miałabym nic przeciwko, aby urozmaicić swoje życie. Jeśli spotkałby się jakiś dobry mężczyzna, dlaczego nie spędzić z nim starości w miłości?

Wnuczka wypełniła za mnie ankietę. Razem wybraliśmy ładne zdjęcie. Minęła pół godziny, a trzech mężczyzn już mnie zaprosiło do znajomości. Dwóch z nich mnie nie zainteresowało, mieli dziwne pytania, a także zewnętrznie nie przyciągali mojej uwagi. Natomiast trzeci egzemplarz mnie ujął. On właśnie zaprosił mnie na randkę do kawiarni.

Przygotowałam się na tę randkę jak na bal. Umówiłam się z wyprzedzeniem na manicure, moja wnuczka zrobiła mi fryzurę i makijaż. Kupiłam sobie nową sukienkę, założyłam biały beret i kaszmirowy płaszcz. A mój potencjalny kawaler przyszedł w zwykłej koszuli w kratkę! Wyobrażacie sobie? On pewnie myślał, że na randkę przyjdzie jakieś prostaczko.

Był tak zdziwiony, że nawet zapytał mnie, czy przyszłam na randkę z nim. Potem się uspokoił, poznaliśmy się i poszliśmy do kawiarni. Zamówił dla nas kawę cappuccino, nic więcej nie zaproponował, a ja się nie narzucałam. Rozmawialiśmy, ale potem mój kawaler nagle się zamyślił.

  • Co się stało? – zapytałam.
  • Nic, tylko pomyślałem. Jesteś tak piękną i elegancką kobietą, pewnie masz dochód powyżej przeciętnej, więc prostym pracownikom, takim jak ja, nie będziesz się interesować. Wydaje mi się, że musisz mieć jakiegoś bogatego zalotnika…

Byłam oszołomiona takimi słowami. Przecież ubrałam się dla niego, żeby zrobić wrażenie, a okazuje się, że powinnam była przyjść na randkę w domowym szlafroku.

  • Jakiego zalotnika? Czy gdybym nie była samotna, to szłałabym na randki z innymi mężczyznami?
  • No, przecież kobieta nie jest głupia. Taka piękna kobieta jak ty, nie spodobałabyś się biedakowi takim jak ja. Nie chciałem tego mówić, ale skoro już zaczęło się o tym mówić… Może chciałabyś przejąć moje mieszkanie, a potem podzielić się z mężczyzną? Samotne kobiety nie istnieją, więc szukam jakiegoś podstępu. Przecież są takie kobiety, które zabierają emeryturę, przepisują mieszkanie na siebie, a potem mężczyźni żyją jak bezdomni na ulicy. Ale ty, prawdę mówiąc, wybacz mi za takie myśli…

Po prostu wstałam i wyszłam. Nie miałam już ochoty na randki. Ale przynajmniej zrozumiałam, dlaczego nic nie zamawiał, myślał, że ode mnie potrzebuje pieniędzy.

A wy co sądzicie, jak powinnam się zachować?