I to po 30 latach małżeństwa! Powiedzieć, że ja, mama i nasi krewni byliśmy w szoku – to nic nie powiedzieć
Wyrośliśmy w zwykłej rodzinie. Rodzice pobrali się po studiach, a rok później urodziłam się ja. Wszystko jak u wszystkich: żyliśmy nieźle, czasem nawet jeździliśmy na wakacje. Mama i tata brali udział w moim wychowaniu, w rodzinie panowała harmonia. Rodzice nigdy się nie kłócili, przynajmniej mała ja nie zdawałam sobie sprawy z jakichkolwiek sporów.
Stosunki rodziców stały się dla mnie wzorem także w dorosłym życiu: chciałam, aby mój przyszły mąż był tak troskliwy i rozumiejący jak ojciec. Wydawać by się mogło, że z takim ideałem trudno będzie znaleźć godnego kandydata na męża, ale mimo to mi się udało. Teraz jestem w małżeństwie, u mnie wszystko dobrze, wciąż zachwycają mnie stosunki rodziców. Ale od niedawna coś diametralnie się zmieniło.
Na spotkaniu z kolegami ze szkoły tata zobaczył swoją pierwszą miłość. Tą samą, w którą zakochał się jeszcze w szkole. Wtedy nie mieli żadnych związków – a tym bardziej bliskości – ale młodzieńcze uczucia zapłonęły ponownie. Zaczął się z nią kontaktować, korespondowali i tajemnie spotykali, a potem tata poinformował, że odchodzi, a powód jest jeden – miłość. Ta kobieta wcale nie była pięknością, miała chora matkę, którą trzeba było wspierać finansowo, pełno innych “baggage”, ale dla taty nie istniały żadne przeszkody. Rodzice rozeszli się, sprzedali mieszkanie, a ja dostałam macochę.
I to po 30 latach małżeństwa! Powiedzieć, że ja, mama i nasi krewni byliśmy w szoku – to nic nie powiedzieć.
Z ojcem, oczywiście, nadal się kontaktuję, ale nie mogę zaakceptować jego zachowania. A powinienem, przecież to jego życie i jego wybór, chce być szczęśliwy, ale żal mi mamy…
Nawet zapytałem męża, czy w głębi duszy nie pozostały mu uczucia do pierwszej miłości, bo różne rzeczy się zdarzają, jak się okazało, w życiu różne rzeczy się zdarzają.