Irena ze smutkiem patrzyła, jak Andrzej pakuje walizki. Zaczęła wspominać wszystkie szczęśliwe chwile, które spędzili razem. Ale w jakiś sposób coś w jej umyśle się zmieniło i zaczęła patrzeć na sytuację z innej perspektywy
Irena płakała, cierpiała i przyglądała się, jak Andrzej w skupieniu, marszcząc brwi, powoli pakował walizkę.
Gdyby Irena nie była tak pochłonięta własnym cierpieniem, zauważyłaby, że Andrzej celowo pakuje się powoli, aby można go było zatrzymać. Ale w głowie Ireny rozbrzmiewał odgłos upadku świata, który tak dobrze znała.
“Idzie!” – słyszała w uszach. Co z ich wakacyjnymi planami, co z przytulnymi wieczorami w domu, co z ich miłością, mimo wszystko?
Andrzej w zamyśleniu spoglądał na szafę, lewym okiem zerkając na Irenę, próbując obliczyć, kiedy rzuci się na szyję i zacznie namawiać, by nie wyjeżdżał.
Pretekst do kłótni był niedorzeczny, ale Andrzej skrzętnie go rozdmuchiwał, chciał być przekonany, zatrzymany i przekonany o jego konieczności.
Irena natomiast była tak pochłonięta sobą, że nie miała energii na jakąkolwiek perswazję. Mentalnie potykała się już o szczątki swoich planów na świetlaną przyszłość.
Jeszcze tydzień temu planowali wakacje, oglądali nawet bilety na pociąg, aby pojechać z kolegami na spływ Obrą.
Irena pokłóciła się z matką o ten wyjazd, bo ta chciała, żeby córka odwiedziła ją na wakacjach, ale Irena fizycznie nie miałaby czasu, żeby pojechać na spływ i odwiedzić matkę. A Andrzej nadal twierdził, że nie jest gotowy na spotkanie z matką.
Co by robiła wieczorami w pustym mieszkaniu? Kiedyś wiedziała, że wróci do domu i zastanie go leżącego na kanapie, oglądającego telewizję, a to poprawiało jej humor.
Gotowała obiad, a potem jedli razem, oglądając film. Było dobrze, było domowo. A co miała teraz robić wieczorami?
Irena szlochała przeszywająco i chciała jeszcze bardziej zanurzyć się w cierpieniu, rozpamiętując w głowie, co straci bez ukochanego Andrzeja. Wtedy w jej mózgu uruchomiło się jakieś zabezpieczenie. A może mózg sam się zresetował i zaczął myśleć spokojnie, nie tonąc w różowej mazi.
Nastrój Ireny zmienił się diametralnie. Łzy i cierpienie zastąpiła jakaś wesoła złość i zimna kalkulacja. Stało się to tak szybko, że nawet wyraz jej twarzy uległ zmianie. Jeszcze sekundę temu wyglądała jak zdezorientowany kurczak, a teraz w jej oczach pojawił się zimny blask metalu.
Nawet Andrzej wyczuł zmianę w oczach Ireny. Jej spojrzenie sprawiało, że czuł się nieswojo, ale Andrzej nie zdawał sobie jeszcze sprawy z pełnego wymiaru tragedii.
A Irena przewiercała go wzrokiem i myślała, że w jej życiu nie dzieje się nic strasznego.
Przynajmniej teraz nie będzie musiała pływać kajakiem, czego nienawidzi. Co to za radość spać na ziemi, czytać wróżby pod choinką i moczyć się w rzece, żegnając się z życiem co pół godziny na kolejnym progu?
A jego przyjaciele to głupcy. Sami nie pracują, szukają swojej niszy, żeby nie musieć pracować dla wujka. Swoimi opowieściami o “genialnych” projektach wprowadzają Andrzeja w błąd.
Dzięki Bogu, że teraz nie musi się z nimi spotykać i udawać zainteresowania. Nie trzeba ich już zapraszać do siebie, bo ci przyszli by z pustymi rękami, zjedliby wszystko z lodówki. A teraz koniec, niech Andrzej sam ich przywita i nakarmi.
Poirytowana Irena kopnęła krzesło. О! A tak w ogóle, to tu jest krzesło! Nigdy nie lubiła tego krzesła. Jutro Irena przestawi je według swojego gustu! Wyrzuci też te ohydne zasłony, nigdy ich nie lubiła, ale Andrzej uważał, że są fajne.
A wieczory będą boskie! Teraz nie będzie musiała pędzić do domu, gdzie Andrzej leży na kanapie i czeka na kolację.
Nareszcie będzie można zapisać się na jogę, pójść na basen i nie bać się, że trzeba będzie zgłosić się na długie i nużące pięć minut spóźnienia.
No i teraz nie musi gotować na skalę przemysłową. Sama Irena nie potrzebuje wiele, na obiad może zjeść sałatkę, to Andrzej codziennie musiałby gotować coś mięsnego i dodatek.
О! A Irena wreszcie będzie mogła obejrzeć serial, który Andrzej nazwał “kobiecym delirium”. Jakby jego głupie filmy akcji były bardziej inteligentne.
Nikt nie będzie jej chrapał do ucha, wreszcie będzie mogła się wyspać. I pojedzie na wakacje nad morze, może nawet z matką. Od dawna chciała jechać, ale Andrzej uparł się na kajaki, bo to teraz modne.
Irena już zupełnie oderwała się od rzeczywistości, wyobrażając sobie siebie w promieniach południowego słońca i mrucząc do siebie, więc dopiero po chwili zorientowała się, że Andrzej mówi do niej od pięciu minut.
– Myślę, że powinniśmy usiąść i wszystko przedyskutować. Jesteśmy dorośli, musimy szukać kompromisów – powiedział Andrzej, patrząc Irenie w oczy.
Umysł Ireny wrócił do spływu Obrą, do bezsensownych filmów wojennych, do chrapania i i wielogodzinnego stania przy kuchence.
Potrząsając głową, Irena odepchnęła od siebie tę wizję, wstała z fotela, pod osłupiałym spojrzeniem Andrzeja rozbiegła się po mieszkaniu i pozbierała rzeczy, których nie spakował do walizki, po czym zaczęła wypychać męża z mieszkania.
Andrzej był zdezorientowany nietypową reakcją Ireny i nawet nie stawiał oporu. Irena zamknęła za nim drzwi, westchnęła i uśmiechnęła się z zadowoleniem.
Czasem trzeba coś stracić, żeby uświadomić sobie, że nigdy tego nie potrzebowaliśmy. Śpiewając sobie piosenkę, Irena poszła zaprosić mamę na wyjazd nad morze.