Ta historia wydarzyła się ze mną prawie 10 lat temu. Ukończyłam studia i wyszłam za mąż. W drugim roku małżeństwa zostałam wysłana na urlop prawie na miesiąc. Mój mąż pracował jako inżynier, więc nie miał urlopu.
Siostra zdecydowała się pojechać nad morze z synem. Zaprosiła mnie. Zapytałam męża, czy się obrazi, jeśli pojedę na tydzień nad morze z siostrą. Odpowiedział, że nie widzi w tym żadnego problemu. Jego wyraz twarzy nie wydał, że ta idea mu się nie podobała.
Urlop minął wspaniale. Od razu powiem, że nie związane z tym “czymś złym” rzeczy tam robiłam. W trójkę jeździliśmy na wycieczki, pływaliśmy w morzu i jeździliśmy na atrakcjach. Trzy dni przed powrotem mąż przestał odbierać telefon. Zacząłem się martwić.
Gdy wróciłam do Gdańska, nikt mnie na dworcu nie odebrał. Prawie zaczęłam histeryzować.
Gdy wszedłam do domu, tam była straszna bałagan. Przeważnie leżały moje rzeczy. Rzeczy męża w ogóle nie było.
Ze stołu zniknęła filiżanka męża.
Po tygodniu pojawił się mąż. Powiedział, że chce się ode mnie rozwieść. Nic więcej nie wyjaśnił. Tak się rozstaliśmy. Ja odpoczęłam nad morzem, a mąż uznał, że go tam zdradzam. Teraz rozumiem, że dobrze, że tak się stało. Nie mieliśmy dzieci, hipotek ani kredytów.
Od tamtego czasu co roku jeżdżę nad morze. Nie zamierzam wychodzić za mąż ponownie.