Mój mąż to wielkie dziecko. Żyje według zasady “zobaczył – chce – kupił – wyrzucił”

Ciągle pragnie kupować sobie coś bardzo drogiego i pięknego / potężnego / niesamowitego. Tak było z aparatem fotograficznym, który zakupił na kredyt za 60 000 złotych. Tak samo kupił laptop do gier, którego nawet nie używa.

Smartfony zmienia co pół roku. Stare zostawiają się bezużyteczne. A dzieci ich także nie mogą używać, bo nie dba o sprzęt. Wszystkie jego telefony wyglądają, jakby miały już 160 lat, a nie 6 miesięcy – porysowane i popękane. W ogóle nie docenia rzeczy.

Mamy też piekarnik chlebowy. Mąż dwukrotnie się nim pobawił i zapomniał. A przecież ten prasowany był drogi. Dodatkowo kupił jonizator powietrza, niszczarkę, laminator, kamerę wideo, przenośną lodówkę, trzy drony.

Mam dosyć ciągłych awantur z nim przez to wszystko, mam dosyć grać rolę złej matki, mam dosyć nieustannych kredytów.