Nie mieliśmy tajemnic przed sobą, ale nie opowiadaliśmy wszystkiego o przeszłości, cieszyliśmy się chwilami spędzonymi razem. Ta prawda trochę mnie wstrząsnęła
Mam 34 lata. Miałem poważne związki, ale nie dochodziło do ślubu. Nie mam nic przeciwko małżeństwu, ale dopóki nie spotkam dziewczyny, która pasuje do roli żony. W ciągu ostatnich kilku lat nie miałem stałego partnera. Pracą nazbierało się dużo, a czasu i chęci na podrywanie również brak.
Niedawno poznałem dziewczynę w kawiarni. Piękna, zadbana, szczupła. Zgodziła się na związek bez zobowiązań. Mamy o czym rozmawiać, jest dobra również pod innymi względami.
Nasze spotkania stały się regularne. Kiedy zaproponowałem jej wyjazd na wakacje nad morze, niespodziewanie wyznała mi, że ma dziecko z pierwszego małżeństwa. Nie mieliśmy tajemnic przed sobą ani obecnie, ale nie opowiadaliśmy wszystkiego o bagażu z przeszłości, cieszyliśmy się chwilami spędzonymi razem. Ta prawda trochę mnie wstrząsnęła.
Zawsze byłem przeciwny związkowi z kobietami, które mają dzieci. Moralnie na pewno nie byłem do tego gotowy. Znając siebie i swój charakter, jasno zdawałem sobie sprawę, że nie będę w stanie wychowywać cudzego dziecka jak swojego. Ale od momentu pojawienia się tej dziewczyny w moim życiu zacząłem się zastanawiać: a może powinienem się z nią ożenić?
Czy dziecko ukochanej kobiety może być przeszkodą? Możemy mieć nasze, a może nawet dwoje. Sam jestem zdziwiony zmianami we mnie. Może miłość naprawdę zmienia ludzi?