Po raz pierwszy od ostatnich 15 lat znalazłem się bez pracy, ale niczego nie żałuję

Piszę o sobie, ponieważ mam teraz więcej wolnego czasu. Po raz pierwszy od ostatnich 15 lat znalazłem się bez pracy, ale niczego nie żałuję.

W wieku 24 lat ożeniłem się z najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Przynajmniej tak myślałem. Jednak w małżeństwie nawet nie przetrwałem roku – spotkała się z jakimś byłym kolegą ze szkoły. Znajdowała sobie kochanka. Nie mogłem się z tym pogodzić. W rezultacie rozwód i głęboka depresja.

W pracy wszyscy wiedzieli o mojej sytuacji, a przełożona zaczęła leczyć mnie pracoholizmem. Coraz więcej i więcej obowiązków spadało na moje barki. Czasami dochodziło do tego, że miałem tylko jeden dzień wolny w miesiącu. Z pracy wracałem zwykle nie wcześniej niż o dziesiątej wieczorem. Często zostawałem do jedenastej. I wiecie co? To pomogło. Problemy na froncie osobistym zeszły na drugi plan. Przez ostatnie 15 lat pracowałem w takim tempie. W zeszłym tygodniu tak się pokłóciłem z przełożoną, że napisałem podanie o zwolnienie. Myślała, że blefuję i je podpisała. Poszedłem do działu kadr i do księgowości. Następnego dnia opuściłem firmę.

W pierwszym dniu po zwolnieniu było tak strasznie… Nie mogę tego nawet opisać. Chciałem wrócić do pracy od razu i prosić o powrót, ale się powstrzymałem. A po dwóch dniach usiadłem i mądrze przemyślałem… “A po co mi teraz w ogóle pracować?”. Zarobiłem tyle pieniędzy, że wystarczy mi na resztę życia. Wszystkie pieniądze odkładałem na lokaty lub kupowałem akcje. Teraz dochody z akcji są większe niż moje wynagrodzenie. Nawet nie mogłem wymyślić, po co mi dalej pracować, gdy większa część życia już minęła. Nie byłem za granicą, nie jeździłem na grillowanie, straciłem kontakt ze wszystkimi przyjaciółmi, nie zacząłem nowych relacji, nie mam dzieci.

Zauważyłem, że w moim domu nie były przeprowadzane żadne remonty od lat 90., a na mojej głowie jest teraz więcej siwych włosów niż rudych…

Nie skarżę się, po prostu szkoda mi, że zmarnowałem najlepsze lata swojego życia.