Po tym, jak do żeńskiego kolektywu w pracy dołączył nowy pracownik mężczyzna, koledzy zaczęli masowo wchodzić na urlop macierzyński

Pracuję głównie w żeńskim zespole. Warto zauważyć, że wśród koleżanek są kobiety różnych wieków: są bardzo młode współpracowniczki, które jeszcze wczoraj siedziały za ławkami szkolnymi, a są też starsze panie.

Największy śmiech zaczął się w tym roku. W lutym zatrudniliśmy 27-letniego mężczyznę. A już w marcu jedna z koleżanek ogłasza wszystkim, że jest w ciąży (oni z mężem planowali dziecko prawie 5 lat – ciągle się to nie udawało).

Kwiecień. Kolejne dwie współpracownice mówią, że są w ciąży i podają daty, kiedy chcą iść na urlop macierzyński.

Czerwiec – 43-letnia kobieta także planuje iść na urlop macierzyński.

Kierownik przeprowadza ogólne zebranie i w pół-żartobliwym tonie ostrzega, że jeśli jeszcze jedna współpracowniczka zechce iść na urlop macierzyński, to nowicjusza zwolnią ze wpisem do książki pracy. Trzeba wyjaśnić, że ostatni raz w naszym zespole kobieta poszła na urlop macierzyński 4 lata temu.

Teraz mamy październik. Ja również w końcu zdołałam zajść w ciążę. Mój mąż i ja jesteśmy niezwykle szczęśliwi. Ale jakoś boję się poinformować o mojej ciąży w pracy. Nagle szef może naprawdę zwolnić nowego pracownika…