Teściowa płakała i przepraszała, błagała, aby czasem pozwolić na wnuka spojrzeć. Co jej powiesz?

Barbara z nienawiścią spojrzała na Piotrka od pierwszego wejrzenia. Za jego jaskrawy wygląd, za ładne imię. Za to, że synka wychowywała dla siebie, wychowała wygodnego, a sama chciała za niego wyjść za mąż, a tu Przemek.

Psychologicznie, oczywiście, za mąż: żeby był przy boku, robił wszystko, słuchał, reagował na pierwszy zawołany sygnał. Kobiety obok teoretycznie były dopuszczalne, synkowi jednak potrzebna była matka na pierwszym miejscu. Córek nie potrzebowała.

Jak ona krzyczała, dowiedziawszy się o ciąży synowej! Nawet wtedy nie krzyczała tak, kiedy syn ją przedstawił narzeczonej, a już wtedy występ był okazały, ze wzywaniem karetki i symulacją omdlenia.

Teraz krzyczała pierwsze, co przyszło jej do głowy: że niby nie nasz, wyszukała. A sama rozumiała: nie zobaczy ona ukochanego synka za pierwszym kaprysem. I tak już się przenieśli, oddalając się od młodej.

Piotrek nie rozumiał, co się dzieje. Wanko kochał mamusię, ale też przylegał do niej, nie odpuszczał. Przeprowadził się z nią na wynajem, kiedy teściowa wypytywała adres mieszkania Przemka i urządzała terror, przekonywała: puści ją, uspokoi się. I próbował pogodzić drogie mu kobiety. Starał się stworzyć żonie spokojne warunki, od matki już nie wymagał więcej kontaktu.

A teściowa niby poszła na kompromis. Przekazała jakiś prezent, poprosiła o przyjście w gości, ale po takich gościach Przemkowi zawsze stawało się źle. Tu uwierzysz w złą energię, odmawiała nawet przyjęcia wody z rąk teściowej, wyrzucała wszystkie produkty, które ta przynosiła na karmienie, niecierpliwiła się.

Ale kiedy Przemek wrócił do domu z dzieckiem, teściowa znów się rozszalała. I wyszukanego i chorego, widać, zła genetyka u synowej. Przychodziła w gości akurat wtedy, kiedy Przemek mogła choć trochę odpocząć, coś wyrabiała pod rękę, niechcący psując przygotowany przez męża obiad. A Wanko podtrzymywał na pokazowe skoki ciśnienia.

  • Nie będę z nią walczyć, – postanowiła młoda żona, kiedy teściowa poszła obrażona, – ona też matka. Nie chcesz jechać, nie chcesz jej postawić na swoim miejscu – twoje prawo. Ale mnie potrzeba przetrwać i sama wychować dziecko.

I pojechała, od dawna ją wzywali do stolicy do pracy.

Teściowa świętowała zwycięstwo, Przemek wrócił do domu. Chodził po zakupy, oddawał pensję, słuchał plotek i nowinek ze seriali. Jak ona była szczęśliwa, Przemek nawet na alimenty nie pozwał.

  • Faktycznie, wychodzone dziecko, boi się przecież procesować…

Tylko o radości za długo nie miała.

Syn spotykał się z kobietami potajemnie przed matką, wynajmując pokój w hotelu. I właśnie tam zaraził się chorobą, której nie ma lekarstwa. Zauważono to nie od razu, a potem było za późno, młody mężczyzna spłonął.

A Przemek szybko kariera szła w górę, władze zauważyły go. Służbowy romans przerodził się w szczęśliwe małżeństwo, a już mała siostra dla synka się pojawiła.

Stare mieszkanie nie sprzedała, synowi posłuży na mieszkanie, w odwiedziny jeździła, kiedy lokatorzy się zmieniali, sprawdzać i nowym pokazywać. Tam i spotkała Barbarę. Bardzo zdziwiła się, kiedy ta zaczęła rozmawiać spokojnie:

  • Przemuszku, ja czekam na ciebie, czekam… Ubierana w cokolwiek, od razu postarzała się o trzydzieści lat, wygięła się, zgniła i przygasła.
  • Dzień dobry, a po co czekasz? Tu rzadko bywam, to by cię zadzwoniła…

Stara ją przerwała.

Opowiadała, jak zmarł Piotrek, jak nie mogli jej znaleźć. Że została sama, zupełnie samotna, nikogo już nie ma, choćby zobaczyć wnuka, kropeczkę krwi. Niech jej Przemek wybaczy, zapozna z dzieckiem…

A niby byś cieszył się, ale Przemek złego trzymał..