Zobaczyłem moją szkolną miłość i z ulgą westchnąłem, że nie związałem z nią życia

Wszystko zaczęło się w dziewiątej klasie. Hormony szalały, zakochałem się w dziewczynce z równoległej klasy. Starałem się do niej przypodobać, wręcz wychodziłem ze skóry, żeby jej się spodobać. Ale ona nie chciała ze mną chodzić.

Ale byłem upartym baranem i nie poddawałem się – zaloty trwały aż do klasy maturalnej. Przez trzy lata nie zdobyłem jej serca. A nasze ostatnie spotkanie zakończyło się strasznie. Wygadywała mi okropne rzeczy. Od tamtej pory nie widziałem jej, ale wciąż ją kochałem. To była miłość na całe życie. Albo do dzisiaj.

Przez wszystkie te lata miałem ciepłe uczucia wobec dziewczyny ze szkoły. Wspominałem, jaka była. Miłość nie gaśnie i pochłania mnie. Ale trzeba było jakoś żyć dalej… I żyłem. Może z powodu uczucia do pewnej osoby nigdy się nie ożeniłem, choć były dłuższe związki.

Ostatnie 4 lata nie spotykałem się z nikim.

Od tamtej pory z pryszczatego chłopca zmieniłem się w solidnego mężczyznę. Nie mam brzucha, podwójnego podbródka w czterdziestu latach. Dwa razy w tygodniu chodzę na siłownię. Raz w tygodniu pływam na basenie. Forma fizyczna lepsza niż kiedykolwiek. Żyję sam. Mam swoje mieszkanie.

Nie mam za dużo pieniędzy, ale wystarcza. Nie oszczędzam. Na zabezpieczoną starość wystarczy oszczędności.

I oto… dziś spotkałem tę samą dziewczynkę, w którą byłem zakochany w starszej szkole. Jak się zmieniła!.. Piękne kaczątko zamieniło się w brzydkiego łabędzia. Prawdziwa bajka odwrotnie. Wygląda nie tylko źle, ale okropnie.

Dzisiaj jest wspaniały dzień! Uczucie miłości przeminęło całkowicie. Wystarczyło zobaczyć obiekt mojego zachwytu, żeby pozbyć się tego obrzydliwego uczucia, które przeszkadzało mi normalnie żyć.

W głowie krąży tylko myśl, jak dobrze, że nie związałem życia z nią.