Któregoś dnia na targu, gdzie sprzedaję domowe wyroby, spotkałam koleżankę z klasy. Na początku nawet nie rozpoznałam Anny, ponieważ wyglądała na około 10 lat młodszą ode mnie. Porozmawiałyśmy i ja też postanowiłam zmienić swoje życie
Już od dawna zauważam, że wyglądam na starszą, niż jestem w rzeczywistości, a to wszystko przez ciężką pracę od rana do wieczora. Pewnego dnia, na targu, gdzie sprzedaję własne produkty, spotkałam koleżankę z klasy. To spotkanie zarówno mnie zaniepokoiło, jak i zainspirowało do przemyśleń. Na początku nawet nie poznałam Anny, ponieważ wydawała się być o 10 lat młodsza ode mnie.
Podczas naszej rozmowy okazało się, że Anna prowadzi komfortowe życie – nie pracuje nigdzie, spędza czas w salonach kosmetycznych, a jej mąż jest głównym żywicielem rodziny. Ta rozmowa skłoniła mnie do spojrzenia na siebie w lustrze i zrozumienia, że coś jest nie tak w moim życiu.
Mam 49 lat, męża oraz dorosłego syna, który się ożenił i mieszka osobno. Często zastanawiam się, czy to było moje marzenie o życiu? Przez cały tydzień pracuję zawodowo, dodatkowo zajmuję się domem, a w soboty zbieram warzywa, które sama uprawiam oraz przygotowuję domowe produkty do sprzedaży na targu.
W ostatnią sobotę obudziłam się bardzo wcześnie, ponieważ od piątku przygotowywałam dwie duże torby z produktami. To nie jest łatwa praca, a zyski nie są zbyt wielkie, ale trzeba jakoś radzić sobie w życiu. Po powrocie z targu zobaczyłam, że mój mąż właśnie wstał i nie miał zamiaru pomóc w pracach domowych, mimo że zawsze jest ich wiele do wykonania.
Mój mąż dba o siebie i stara się unikać nadmiernego wysiłku. Czasami trudno mi to zrozumieć i mam ochotę rzucić wszystko i odejść. Kiedyś, w dniu naszego ślubu, mąż powiedział: “Moja żona nie będzie pracować!”.
Niestety, to tylko były puste słowa, ponieważ jesteśmy małżeństwem od 30 lat, a przez ten czas prawie wszystkie obowiązki domowe spoczywały na mnie. Mamy własny dom, ogród warzywny oraz gospodarstwo rolne, więc gotowanie, pranie i sprzątanie – to wszystko leży po mojej stronie.
Mój mąż nigdy nie angażował się w prace domowe. Jedyne, co robi, to czasem pomaga w ogrodzie podczas sadzenia i zbierania plonów.
Nigdy nie mieliśmy okazji na kolacje w restauracji ani na spędzenie wakacji nad morzem czy w kurorcie. Być może teraz myślisz, że to moja wina i że powinniśmy omówić te sprawy przed ślubem.
Jednak teraz każdy jest mądrzejszy, a kiedy w wieku 19 lat wychodziłam za mąż, nie rozumiałam jeszcze wiele z życia rodzinnego. Była to miłość bez żadnych kalkulacji. Wyszłam za mąż, miałam gdzie mieszkać i to wystarczało. Mój mąż pracował dla jakiejś firmy lub próbował założyć własny biznes, ale nigdy nie interesowało go to, co dzieje się w domu. To ja prowadziłam naszą rodzinę.
Nawet teraz, gdy mój syn dorósł, a mój mąż również pracuje, wciąż mam wiele obowiązków, a wiek nie sprzyja. Pracuję ciężko, gotuję, sprzątam i pielęgnuję ogród. Staram się uprawiać jagody i warzywa w ogrodzie.
Następnie w soboty idę na targ z produktami i je sprzedaję. To też jest praca! A mój mąż może spędzać całe dnie na kanapie, oglądając telewizję. Jestem osobą cierpliwą, dlatego unikam kłótni.
Ostatnio często zastanawiałam się nad tym, czy powinnam go zostawić. Czy naprawdę potrzebuję aż tak wiele? Nawet gotowanie byłoby zbędne – kawa, kanapka i jogurt wystarczyłyby, bym była najedzona.
Na pewno potrafiłabym samodzielnie się utrzymać, pracując tylko jedną zmianę i odpoczywając jedynie w weekendy. Jednak gdzie miałabym się udać? Do wynajętego mieszkania? Mam prawie 50 lat. Czy warto w tym wieku zaczynać nowe życie?