Ostatnio czuję się bardzo przygnębiona. Coraz częściej myślę o rozwodzie z mężem. Jesteśmy małżeństwem od 35 lat. Nasze dzieci są już dorosłymi i niezależnymi ludźmi. Z powodzeniem ustatkowały się w życiu, mają własne rodziny i dzieci. Mamy już troje wspaniałych wnuków
Jestem mężatką od 36 lat. Wychowaliśmy nasze dzieci, które już osiągnęły pełnoletniość i założyły własne rodziny, a my z mężem mamy teraz troje wnucząt. Jednak od wielu lat czuję, że nie doświadczam osobistego szczęścia. Wydaje się, że ja i mój mąż żyjemy obok siebie, jakby w jakichś równoległych światach. Poza naszymi wnukami, nie mamy wiele wspólnego.
Obaj jesteśmy na emeryturze, ale nadal pracujemy. Nasze życie jest uwarunkowane codziennym harmonogramem i wyraźną rutyną. Różnimy się godzinami rozpoczęcia pracy, więc rano mamy tylko kilka minut, by się zobaczyć przed wyjściem z domu.
Wieczorem również spędzamy czas osobno. Posiadamy nawet dwa telewizory w domu. Kiedyś mieliśmy różne zdania co do tego, co oglądać, co często prowadziło do nieporozumień, więc zdecydowaliśmy się na zakup drugiego telewizora.
Teraz ja oglądam telewizję w sypialni, a mój mąż w salonie. Często śpimy osobno, a czasem zdarza się, że mój mąż zasypia przed telewizorem.
Szczerze mówiąc, były okresy w naszym życiu, kiedy poważnie podejrzewałam, że mój mąż mnie zdradza. Jednak te myśli są już przeszłością. Teraz wydaje się, że mieszkanie ze mną jest dla niego wygodne.
Mimo że czasami słyszę od niego słowa miłości, to trudno mi im wierzyć. Skończyłam sześćdziesiąt lat rok temu. Nie planowaliśmy żadnych uroczystości z tej okazji.
Mój mąż wręczył mi delikatnie kwiatek w doniczce i postawił go w naszej sypialni. To była cała nasza “uroczystość”. Nie było żadnych gratulacji, żadnych słów – ani rano przed pracą, ani wieczorem. Ten dzień był dla mnie bardzo przygnębiający i urażający. Gdy wróciłam z pracy, poszłam wcześnie spać. Tak minęły moje urodziny.
Mój mąż jest stosunkowo emocjonalnie zimny wobec mnie. Jednak w towarzystwie, szczególnie w obecności innych kobiet, staje się wesoły i żartobliwy. Często mam wrażenie, że moglibyśmy rozważyć rozwód i spróbować znaleźć nowy związek.
Jesteśmy razem jedynie wtedy, gdy spędzamy czas z naszymi wnukami. Nasze dzieci często przynoszą je do nas na weekendy, co jest dla nas prawdziwym źródłem radości. Wnuki uwielbiają swojego dziadka i bardzo się do niego przywiązują. On z kolei z pasją bawi się z nimi.
Najstarsza wnuczka wyznała mi kiedyś, że bardzo cieszy się, że mamy tak zgraną rodzinę. Mówi, że dziadek i ja jesteśmy zabawni i zawsze świetnie się z nami bawi. Często podkreśla, jak jesteśmy przyjaźni.
Wtedy zaczęłam się zastanawiać. Kiedyś martwiłam się, że gdybym zdecydowała się nagle na rozwód, nasze dzieci mogłyby źle to zrozumieć i ocenić. Teraz dopiero zaczęłam poważnie myśleć o tym, jakie konsekwencje miałby taki krok dla naszych wnuków.
Mój mąż i ja jesteśmy dla nich wzorem prawdziwego małżeństwa. Cieszą się naszą obecnością razem.
W takich chwilach zawsze zastanawiam się, ile kosztuje mnie to utrzymanie pozorów szczęśliwej rodziny. Wkładam wiele wysiłku, aby utrzymać pozory. Wszystko po to, by nie zranić uczuć naszych wnuków. Jednocześnie czuję się niesamowicie samotna.
Ostatnio zapytałam męża, czy nie powinniśmy się rozstać, a może znaleźć sobie kogoś innego. Czy moglibyśmy żyć osobno i być nadal szczęśliwi. On odpowiedział mi, że nie widzi takiej potrzeby i jest z obecnego stanu rzeczy zadowolony.
Tak więc życie płynie dalej. Nie kłócimy się, ale nasza relacja staje się monotonna i pozbawiona emocji.