Ślub odwołany – przyszła teściowa ujawniła mi prawdę o swoim synu

Ta historia ma już wiele lat, ale często do niej wracam. Do dziś nie mogę zrozumieć, jakby potoczyło się moje życie, gdybyśmy wtedy, ja i mój narzeczony, podjęli inną decyzję.

Po ukończeniu szkoły nie udało mi się od razu dostać na studia. Aby jakoś oderwać się od smutnych myśli, postanowiłam odwiedzić babcię, tam, gdzie spędziłam swoje dzieciństwo. Wczesne dzieciństwo. To właśnie tam spotkałam Pawła.

Nasza relacja nabrała tempa bardzo szybko, i już po tygodniu znajomości zdecydowaliśmy się na ślub. Nawet złożyliśmy wniosek do USC. Wszystko to dlatego, że okazaliśmy się spokrewnionymi duszami – byliśmy podobni pod każdym względem. Słuchaliśmy tej samej muzyki, oglądaliśmy te same filmy i wiele więcej. To jakbyśmy znali się od zawsze. Jak romantycznie!

Paweł był moim rówieśnikiem, między nami była tylko kilkumiesięczna różnica. I co najważniejsze, także jemu nie udało się od razu dostać na studia. Nawet naszych rodziców nazywali tak samo.

Musiałam znaleźć pracę, żeby mieć za co żyć. Zaczęliśmy prowadzić dorosłe, samodzielne życie.

Jedynym moim problemem była przyszła teściowa. Ojciec Pawła odszedł z rodziny bardzo wcześnie, a wychowywała go tylko matka. Dlatego była ona bardzo przywiązana do syna. Na początku tylko krytykowała mnie, ale kiedy poinformowaliśmy ją, że wynajmujemy mieszkanie, zaczęła mnie wyzywać.

Paweł zaczął wtedy stawać w mojej obronie, ale jego matka była nieustępliwa.

Ale powoli zbliżaliśmy się do naszego celu. Przed samym ślubem przyjechała moja mama. Wtedy właśnie zaczęło się najciekawsze. Kiedy matka Pawła zobaczyła moją mamę, coś w niej pękło – krzyczała, że zepsuliśmy jej życie, że zabieramy jej to, co najcenniejsze, najpierw mężczyznę, a teraz i syna.

  • Nic z tego nie będziecie mieć! Ha-Ha-Ha! – Nic w ogóle! – wydzierała się w histerii, raz płacząc, raz śmiejąc się, – to nielegalne! Oni są rodzeństwem! A wy nie wiecie, że ojciec Pawła i Ani to jest ta sama osoba!

Po tym wszystkim wróciłyśmy z mamą do domu, a Paweł został, żeby uspokoić swoją matkę. Zadzwonił po karetkę i pojechali. Po kilku dniach wróciłam do matki Pawła, żeby porozmawiać z nią spokojnie. I żeby dowiedzieć się, czy to, co mówiła, to prawda. Przecież nie miałam już kogo zapytać – ojca dawno już nie było wśród żywych. Mama do tej pory nie może uwierzyć, że ojciec Pawła miał pozamałżeńskie związki.

Stukałam do drzwi, dzwoniłam, ale odmówiła mi otwarcia. Potem spotkałam się z Pawłem, który powiedział, że jego mama już się uspokoiła, ale nadal nie chce odpowiadać na pytania. Po prostu się wścieka i milczy.

A data ślubu coraz bardziej się zbliżała. I nie wiedzieliśmy, co robić i jak postąpić. Bo uczucia były silne. Jak poznać prawdę? Nie chcieliśmy ryzykować zdrowiem przyszłych dzieci, to przecież wszystko dziedziczne. Trudno było rozstać się, ale z mamą musiałyśmy wrócić do domu same. Bez oglądania się.

Do dziś nie poznałam prawdziwej prawdy. Paweł po pewnym czasie się ożenił. Nie wiem, jak to zrobiła jego mama. Obecnie wychowuje córkę.

Jest piękną dziewczyną – niedawno przypadkiem się spotkaliśmy, gdy jechałam do babci w odwiedziny. Paweł zaproponował mi zrobienie testu DNA, żeby wyjaśnić wszystkie kwestie, ale odmówiłam – po co rozdrapywać przeszłość? Zrobić sobie nawzajem krzywdę? A co, jeśli to wszystko było kłamstwem? Co wtedy? Przecież rodziny nie można rozwiązać.

Tak więc nie wyszłam za mąż, szkoda, że wtedy nie mogliśmy zrobić testu, może wszystko by się inaczej potoczyło. Z drugiej strony, może to był dar losu, nie wiem, jakbym żyła z taką teściową.