Tesciowa uderzyła mnie tak, że zrobiło mi się niedobrze. A za co?…

Z mężem jesteśmy razem od 5 lat. Zaraz po ślubie musieliśmy mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu, bo nie mieliśmy wystarczająco pieniędzy, żeby kupić własne. A co dopiero mówić, kiedy urodził się nasz syn i wydatki znacznie wzrosły, finansów w ogóle nie starczało.

Wtedy mój mąż zdecydował się wyjechać pracować za granicę, żeby zarobić na własne mieszkanie, co miało uczynić nasze życie znacznie łatwiejszym. W międzyczasie wysłał mnie do swoich rodziców, ponieważ moja rodzina mieszkała na wsi i nie było tam odpowiednich warunków dla dziecka.

W domu teściów była pusta komnata. Mąż sądził, że jego matka będzie mi pomagać z dzieckiem, ale w rzeczywistości tak nie było. Cały czas pracowali, a kiedy wracali do domu, to siadali przed telewizorem i zupełnie nie zwracali uwagi na wnuka.

Ja przez ten czas zajmowałam się dzieckiem i jednocześnie dbałam o porządek w domu. Teściowie byli przyzwyczajeni do tego, że zawsze sprzątałam po nich. Ich bałagan, brudne naczynia po śniadaniu – zostawiali to wszystko na mnie.

Radziłam sobie z tym wszystkim, dopóki u syna nie zaczął wyrastać ząbek. Stał się bardzo nerwowy, płakał ciągle, mało spał. Jak tylko zasypiał, próbowałam odpocząć. W efekcie, z powodu bałaganu nie miałam czasu na sprzątanie.

I wtedy, pewnego dnia, tesciowa postanowiła mi powiedzieć, że jestem kiepską gospodynią. Twierdziła, że wcześniej to oni radzili sobie z wszystkim – wychowywali dzieci, prowadzili gospodarstwo, dbali o dom, chodzili do pracy. A my, współczesne matki, jesteśmy zbyt wygodne. Mamy o wiele łatwiej niż oni, mamy pieluchy, pralki, zmywarki.

Zaczęłam się bronić, mówiąc, że po prostu nie miałam siły na sprzątanie, bo padałam na twarz ze zmęczenia. Tesciowa odpowiedziała, że żyję w ich mieszkaniu i korzystam z ich jedzenia, więc powinnam być wdzięczna i obowiązkowo utrzymywać czystość w domu, bo przecież nie chodzę do pracy.

Jeśli na początku próbowałam rozwiązać ten konflikt spokojnie, to po jej oskarżeniach zaczęłam się coraz bardziej denerwować. Powiedziałam jej, że kupują jedzenie tylko dla siebie, a ja i syn żyjemy z pieniędzy, które przysyła mój mąż. Ponadto płacę za rachunki. Tak więc mówienie, że utrzymuję się z ich pieniędzy, jest nieprawdziwe. Wtedy nie znalazła już odpowiedzi. A mnie odbiła na taki sposób, w którym powiedziała, że jestem niewdzięczna dziewczyną i nie mam prawa być w ich domu.

Płakałam i zadzwoniłam do męża, który mnie uspokajał, mówiąc, że niedługo wróci i przeprowadzimy się do własnego mieszkania. Nie stawiał jednak żadnej strony w sporze, po prostu obiecywał, że wszystko się naprawi i że muszę tylko wytrzymać.

Po tym konflikcie z tesciową, mieszkałam w ich domu jeszcze kilka dni, ale ich stosunek do mnie bardzo się pogorszył, więc postanowiłam wrócić do rodziców na wieś. Chociaż mąż był przeciwny, to zdecydowałam, że to lepsze rozwiązanie, przynajmniej będzie spokojniej.

Zaczęłam zbierać rzeczy, ale tesciowie nawet się nie zainteresowali, dokąd jadę z dzieckiem na rękach. Widziałam od razu, że nie obchodzi ich nasza obecność. Po miesiącu mąż wreszcie wrócił z pracy. Zabrał mnie i syna ze wsi i zawiózł… zgadnijcie gdzie? Do swoich rodziców. Chciał, abym się pogodziła z nimi, a on w międzyczasie szukał mieszkania, gdzieśmy mogli przeprowadzić się wkrótce.

I wiecie co? Uwierzyłam mu. To była moja błąd, ponieważ stosunek tesciów do mnie nadal był nieprzyjazny. Matka męża nieustannie krytykowała mnie jako złą gospodynię i twierdziła, że jestem pasożytem, który wydobywa od męża pieniądze.

Nowe mieszkanie mąż jednak nie spieszył się szukać, cały czas spędzał czas z przyjaciółmi. Oczywiście, w domu panowała napięta atmosfera. Dlatego zaczął pić alkohol, nie zamierzając przestać. To było doskonałe rozwiązanie problemu w jego mniemaniu. W międzyczasie ja cierpiałam na obelgi ze strony tesciów.

W pewnym momencie już mi to wszystko wystarczyło i zdecydowałam się znów wrócić do rodziców na wieś, tym razem na stałe. Mąż nagle opamiętał się i zaczął prosić o przebac