Kiedy wyszłam za mąż, zawsze wracałam do swoich rodziców, wiedząc, że prowadzą trudną gospodarkę. Sprzątałam u nich, gotowałam i prałam

Wszyscy w dzieciństwie, a zwłaszcza dziewczęta, marzyli o wielkiej miłości i szczęśliwej rodzinie. Niestety, moje marzenia nie miały szans się spełnić. Kiedy skończyłam studia, zakochałam się w chłopaku i wyszłam za niego za mąż. Mieliśmy wszystko, romantyczne randki, szacunek, troskliwość, czułość, ale pół roku po ślubie mój mąż zginął. Dla mnie cały świat stanął na głowie.

Moja historia zaczęła się już od dzieciństwa. Byłam jedynym dzieckiem w rodzinie. Moi rodzice zawsze ciężko pracowali, i wiedziałam, że potrzebują mojej pomocy.

Nigdy nie odmawiałam moim rodzicom. Nawet kiedy zaczęłam żyć z mężem, wciąż wracałam do nich na weekendy i pomagałam w domu. Po śmierci męża przeniosłam się do nich, mimo że w mieście miałam swoje własne mieszkanie.

Cały swój czas zaczęłam poświęcać rodzicom.

Po kilku latach ciężko zachorował mój tata, a potem go już nie było. Wiedziałam, jak bardzo bolało moją mamę, więc wzięłam na siebie wszelkie obowiązki domowe, aby mogła jak najszybciej zapomnieć o stracie.

Nigdy nie wyszłam za mąż po raz drugi, nie miałam dzieci, a moją jedyną “córką” stała się moja matka. Codziennie dbam o nią, taka była moja wychowawczyni. Mam już czterdzieści lat, a w moim życiu są tylko dwie rzeczy: miłość do mamy i praca. Zauważyłam, że straciłam wiele w życiu. I nie ma już powrotu.

Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że zawsze trzeba pomagać bliskim, ale nigdy nie wolno zapominać o sobie.