Mam 44 lata, a za trzy miesiące urodzi się moje dziecko. Nikt z mojej rodziny i bliskich nie popiera mnie i nie rozumie…
Siedem lat temu zdecydowałam się na rozwód z mężem. Mamy już dwoje dzieci, ale od dawna już dorosły i zaczęli budować swoje własne życie, a ja i mój mąż dawno straciliśmy wspólne szczęście i przestaliśmy się rozwijać.
Rozstaliśmy się w zgodzie i spokoju. Adam wziął samochód, a ja pozostałam w mieszkaniu. Starszy syn dawno wyjechał za granicę do pracy, a młodsza córka wyszła za mąż. Tak, była młoda, miała 18 lat, ale jest szczęśliwa. Ona i jej mąż zarabiają pieniądze, ale nie spieszą się z dziećmi, bo “muszą zobaczyć świat”, i ja ich rozumiem.
Po rozwodzie było mi trudno zrozumieć mój nowy stan, musiałam zacząć wszystko od nowa. Ale wiesz, już po miesiącu odnalazłam w sobie nową energię, zaczęłam realizować te marzenia, na które wcześniej nie odważyłam się. Od dawna ja i moja przyjaciółka planowały założenie własnej firmy turystycznej, i wreszcie znalazłyśmy na to czas. Tak, musiałyśmy zainwestować pewne pieniądze, ale przez te lata udało nam się zorganizować tak wiele wycieczek po naszym kraju, że inwestycja szybko się zwróciła. Podczas jednej z tych podróży poznałam Michała.
Żył w Górnych Siedmiogrodzie i to było miłość od pierwszego wejrzenia! Oczywiście, większość z was może mnie potępić, ale wcale nie żałuję tych związków. Tak, Michał miał żonę, ale nawet ten fakt nie powstrzymał naszych szalonych uczuć. Spotykaliśmy się w tajemnicy, i wiesz, nadal go kocham nawet po naszym rozstaniu. Co więcej, mam jego dziecko pod sercem.
Nie myśl, że oczekiwałam od niego, że porzuci swoją żonę dla mnie, a on nie dawał żadnych obietnic. On i jego żona mieli wspólny biznes i dorosłego syna. Ponadto opiekowali się bratankiem Michała, którego rodzice zginęli w strasznym wypadku samochodowym.
Dlatego, kiedy dowiedziałam się o ciąży, postanowiłam natychmiast zakończyć nasz związek. Uważam, że nie warto niszczyć ich rodziny dla mojego własnego szczęścia. I tak zawsze będę miała jego część – nasze dziecko. Ale mu o tym nie mówiłam.
Kiedy powiedziałam o tym swojej córce i synowi, nie usłyszałam w ich głosach radości. Mam nadzieję, że zmienią zdanie i zrozumieją mnie, ale jeśli nie, to sama poradzę sobie z wychowaniem dziecka.