Mąż twierdził, że płaci wysokie alimenty swojej byłej żonie, ale w rzeczywistości ukrywał część swojej pensji w mieszkaniu matki
Z obrzydzeniem myślę o sytuacji, która miała miejsce w mojej rodzinie. Mój mąż jawnie kłamał, że płaci alimenty swojej byłej żonie, i to sporo, ale w rzeczywistości po prostu ukrywał przede mną część swoich zarobków, chowając pieniądze w mieszkaniu swojej matki.
Wiedziałam, że miał dziecko z kobietą, z którą nie był żonaty. Dziecko nie było na niego zameldowane, bo matka dziecka uznała, że lepiej wszystko zorganizować tak, jakby wychowywała dziecko sama. Ale według mężczyzny płacił on alimenty na dziecko, a kwota była bardzo przyzwoita.
– Jest mi wstyd, że dziecko dorasta bez ojca. Jego matka i ja nie mogliśmy żyć normalnie i nie komunikujemy się teraz. Ale dziecko nie ma z tym nic wspólneg” – mój mąż westchnął z poczuciem winy.
Uwierzyłam w tę bajkę, bo nie widziałam powodu, by kłamać. Bardziej logiczne jest, gdy mężczyzna ukrywa poprzednie kobiety i dzieci, aby obecna nie była zazdrosna, ale to jest inny przypadek.
Ponad jedna trzecia pensji jej męża szła na alimenty. Czasami, jak powiedział, wymagane były dodatkowe wydatki, jeśli dziecko było chore lub planowana była podróż.
Oczywiście nie byłam zadowolona z tej arytmetyki, ale co można zrobić? To dziecko, to nie jego wina, że rodzicom się nie układa. A matka nie powinna sama wszystkiego dźwigać.
Sama zarabiam całkiem nieźle, a z pensji męża zostaje mi trochę pieniędzy. Zamieszkaliśmy w jego mieszkaniu, ale mój wkład w budżet rodzinny, biorąc pod uwagę alimenty męża, był większy.
Nie kłóciliśmy się o pieniądze, starczało nam na życie, ale mieliśmy też plany na wspólne mieszkanie i dzieci. Ale jak można mieć dzieci, jeśli ojciec ma takie alimenty i dochody? Mężczyzna ciągle obiecywał, że jakoś rozwiąże tę kwestię, ale się nie odważył. Nie mógł znaleźć bardziej lukratywnej pracy, a jego pensja i tak była już bardzo dobra jak na nasze miasto.
Płacić mniejsze alimenty? To też nie wypaliło, bo to było dziecko, oszczędzanie na nim przez męża było niestosowne, a głodem raczej nie przymieraliśmy. Nie naciskałam na męża zbyt mocno, to była delikatna sprawa.
Moja teściowa regularnie mnie za to chwaliła, ciesząc się, że jej syn ożenił się z tak wyrozumiałą dziewczyną, a nie taką, która udławiłaby się groszem.
– Musisz być cierpliwy, w końcu to dziecko. Zobaczysz, będzie łatwiej. A ja zaoszczędzę i kupię ci samochód, przynajmniej w ten sposób ci pomogę – teściowa pogłaskała mnie po dłoni, patrząc mi w oczy.
O samochodzie rozmawialiśmy już nie raz. Wynikało z tego, że teściowa kupuje samochód dla siebie, a my z mężem będziemy mogli korzystać z samochodu.
Generalnie wszystko toczyło się jak zwykle i nie wiadomo jak długo jeszcze wierzyłabym w tę bajkę, ale przypadek pomógł. Nasze miasto jest małe i wszyscy znają się przez osoby trzecie. I tak niespodziewanie na urodzinach koleżanki poznałam Anię, która okazała się być byłą mojego męża.
– Jak żyjesz z nim? Jest skąpy jak zawsze? – Anna spojrzała na mnie współczująco.
Byłam bardzo oburzona tym sformułowaniem. I powiedziałam jej to, bo przecież co miesiąc otrzymuje sporą sumę pieniędzy.
Anna najpierw zaokrągliła oczy, a potem się roześmiała. A kiedy się roześmiała, opowiedziała mi, jak było naprawdę.
Dowiedziała się, że jest w ciąży, kiedy już ze sobą zerwali. Mój mąż dowiedział się o tym i próbował jakoś to wszystko odzyskać, ale Anna tego nie potrzebowała.
Wtedy mąż zagroził, że jeśli nie wróci, to jej nie pomoże. Anna urodziła, zarejestrowała się jako samotna matka.
Mężczyzna dowiedział się o tym i przestał komunikować się i interesować życiem dziecka i jej matki. Oczywiście nie było mowy o żadnych alimentach.
– Więc dowiedz się, gdzie poszły pieniądze – poradziła Anna, a ja poszedłam za jej radą.
Nie budowałam żadnych skomplikowanych schematów, po prostu powiedziałam mężowi, że wszystko wiem, nie płacił żadnych alimentów, więc pytanie brzmiało, gdzie są pieniądze. Mężczyzna coś mamrotał, próbował odwrócić uwagę, ale mu na to nie pozwoliłam. Kwota była bardzo przyzwoita i chciałam wiedzieć, gdzie się podziała.
Po długiej kłótni mąż w końcu przyznał, że przekazywał pieniądze swojej matce, a ona wpłacała je na swoje konto.
Czyli całą pensję przynosiłam rodzinie, a mąż szykował sobie poduszkę. Teraz rozumiem hojność mojej teściowej – mój mąż chciał kupić samochód, ale w taki sposób, żebym go nie dostała “w razie czego”.
– No co ja takiego strasznego zrobiłem? – usprawiedliwiał się mąż, ale ja nic nie wyjaśniłam.
Przeniosłam już swoje rzeczy. Złożyłam pozew o rozwód. Nie potrzebuję takiego związku rodzinnego, nie chcę mieć dziecka z taką osobą.