Mężczyzna powiedział, że jestem dla niego bardziej jak służąca niż kochająca żona…

Wyszłam za mąż z miłości, tak mi się wydawało. Wtedy żyliśmy już pięć lat razem, a nasz syn miał trzy lata. Mój mąż nigdy nie był szczególnie troskliwy, jeśli szczerze. Nie nosił mnie na rękach, nie dawał kwiatów, ale przypisywałam to jego naturalnej “surości”.

Wykonywałam swoją rolę żony i strażniczki domowego ogniska z gorliwością: prasowałam, prałam, gotowałam dla całej rodziny, a nawet dla męża zabierałam jedzenie do pracy. Oczywiście, byłam zmęczona, ale myślałam, że wszyscy żyją mniej więcej tak jak ja.

Zaczęłam jednak zauważać, że mój mąż zbyt wiele uwagi poświęca naszej sąsiadce na działce. Są młodzi, jego żona zawsze jest zadbaną, modnie ubraną, zupełnie jak ja. Ja z kolei byłem zbyt zajęta obowiązkami domowymi, a dodatkowa filiżanka herbaty nigdy mi nie zaszkodziła, bo jestem zawsze zmęczona.

Zauważyłam, że mój mąż, kiedy tylko coś się stało u nich, natychmiast leciał jej na ratunek. Nawet napełnił jej wodę, podpalił piec. Na ich działce spędzał coraz więcej czasu niż w naszym własnym domu.

Kiedyś wyraziłam swoje zdanie, kiedy zamiast pomóc mi podgotować ziemniaki, poszedł “ratować” sąsiadkę przy manicure.

Powiedziałam mu wszystko, co myślę. A on odpowiedział mi:

“Czego oczekiwałaś? Że będę dawać ci kwiaty przez całe życie? Jesteś żoną i matką! Twoje miejsce jest w kuchni. Potrzebuję gospodyni, a nie damy z manicurem!”

Odpowiedziałam, że on chętnie jej pomaga! A na to otrzymałam:

“Zostaw mnie! Twoje miejsce jest w kuchni. Poradzę sobie bez ciebie, zdecyduję sam, kto jest dla mnie ważny, a kto nie. Jeśli masz zamiar pokazać charakter, to wyjdź stąd!”

To, co wtedy przeżyłam po jego słowach, jest nie do opisania… Przez te wszystkie lata byłem dla niego tylko służącą we wszystkim, a nie kochającą żoną.

Zebrałam się wtedy w sobie i tego samego dnia zabrałam swoje rzeczy i dziecko i odeszłam od niego. Teraz mam inne życie, pracuję, minęły już trzy lata.

On nie widuje się z synem, nie płaci alimentów, jesteśmy jakby nie istnieli w jego życiu. Ale uważam, że to nawet lepiej, moje dziecko nie potrzebuje takiego “taty”.