Mój szwagier nalegał, żebym się do nich wprowadziła, kiedy potrzebowali mojej pomocy. Wykonywałam wszystkie prace domowe: pranie, sprzątanie i gotowanie, więc ani mój zięć, ani moja córka się tym nie przejmowali, robiłam wszystko za nich. A ostatnio powiedzieli mi wprost, że mogę się pakować i wracać do swojego domu, bo teraz radzą sobie beze mnie

Trzy lata temu moja córka urodziła dziecko i poprosiła mnie, abym się do nich wprowadził i im pomógł.

Nie chciałam opuszczać swojego domu i mieszkać w cudzym, ale ze względu na szczęście córki zgodziłam się.

Od niedawna mieszkam sama, ponieważ mój mąż zmarł cztery lata temu. Zostawił mi dwupokojowe mieszkanie, w którym mieszkałam.

Mam dwoje dzieci: dwie dorosłe córki, które urodziły mi już troje wnucząt. Bardzo je kocham i zawsze jestem gotowa wspierać je w każdy możliwy sposób.

Sama dorastałam w biednej rodzinie, ojciec odszedł od rodziny i nie interesował się nami. Nie muszę dodawać, że moje życie nie było łatwe. Dlatego dawno temu obiecałam sobie, że gdy będę miała własne dzieci, zrobię wszystko, by im pomóc, chronić je i wspierać.

I dotrzymałam słowa, robiłam i nadal robię wszystko, by pomóc moim córkom.

Mój mąż zawsze dobrze zarabiał, więc byliśmy w stanie wspierać je finansowo.

I tak moje córki dorosły, wyszły za mąż i założyły własne rodziny.

Razem z mężem zorganizowaliśmy dla każdej z nich wytworne wesele, a w prezencie ślubnym każda z nich dostała mieszkanie.

Na początku opiekowałam się wnukami najstarszej córki. Odprowadzałam jedno dziecko do przedszkola, a drugie do szkoły.

W weekendy jeździłam do drugiej córki i jej też pomagałam. Potem poszła na urlop macierzyński.

Szwagier poprosił mnie, żebym się do nich wprowadziła, tak będzie wygodniej.

Mieszkałam z nimi przez cały ten okres, a w nocy, kiedy dziecko płakało, wstawałam, bo chciałam, żeby córka i zięć odpoczęli.

Wykonywałam też wszystkie prace domowe: pranie, sprzątanie i gotowanie, więc ani zięć, ani córka się tym nie przejmowali, robiłam wszystko za nich.

A niedawno, kiedy dziecko skończyło trzy lata, znaleźli dobre prywatne przedszkole i zdecydowali, że ta opcja będzie dla nich lepsza.

I powiedzieli mi wprost, że mogę się pakować i wracać do siebie, bo teraz poradzą sobie beze mnie.

Byłam tak zdenerwowana, że słowa nie są w stanie tego wyrazić, bo nie spodziewałam się, że po tym wszystkim, co dla nich zrobiłam, stanę się bezużyteczna dla mojej córki.

Jak mam teraz wrócić do swojego mieszkania, gdzie nikt na mnie nie czeka?

Szkoda, już zapomnieli, że kupiliśmy z mężem mieszkanie, w którym mieszkają. Nie takiej wdzięczności oczekiwałam od moich dzieci.