Ożeniłem się z dziewczyną z miasta – po pół roku wyrzuciłem ją z domu. Teraz szukam pracującej dziewczyny ze wsi!
Pół roku temu popełniłem największy błąd w moim życiu: ożeniłem się z piękną dziewczyną z miasta. Teraz wszystkim przyjaciołom mówię, że nie warto nawet patrzeć na te miejskie dziewczyny – to nie jest dla życia.
Zakochałem się w niej jak nastolatek, gdy spotkałem Anyę w pracy. Zachwycająca blondynka, zadbana, ubrana jak z igły, zawsze na obcasach, a jej zapach… od razu w mojej głowie pojawiła się myśl, że będzie moja! Jestem prostym chłopakiem ze wsi, więc jeśli czegoś chcę, to to biorę. Później Ania przyznała mi się, że swoją prostotą i uczciwością mnie przekupiłem, że wreszcie poczuła męską siłę.
Chcę zaznaczyć, że miejskie dziewczyny to nie to, co trzeba do życia, ale są dobre na zabawę. Nasze noce były szalone. Ważne, żeby nie zamieniać tego w coś poważnego. Ale Ania zrobiła to – chciałem spędzać z nią te szalone noce na zawsze i ożeniłem się z nią. Pierwsze Ania nie chciała przeprowadzić się na wieś, ale stanowczo odmówiłem wynajmowania z nią mieszkania, więc nie miała wyboru. I wtedy poczułem cały “urok” życia z dziewczyną z miasta.
Zrezygnowała z pracy i usiadła mi na karku, zwisając nogami. Dobrze, myślę, będę zarabiać, a ty utrzymaj porządek w domu. Ale nie. Ania spała do południa, gotowała jedzenie raz dziennie, i to jakieś zdrowe, jakby ode mnie zabrała jedzenie. Próbowała uzasadnić swoją lenistwo zdrowym stylem życia. Ale jestem mężczyzną – chcę mięsa! Czasem musiałem wręcz krzyczeć, ale Ania od razu rzucała się w łzy – jest delikatną i wrażliwą osobą, którą łatwo zranić. Kiedy schudła pięć kilogramów, umówiłem się z matką, która mieszkała w sąsiednim domu, że przyniesie mi przynajmniej śniadania i kolacje, a obiad będę jadł w mieście. Szczerze mówiąc, było mi wstyd prosić matkę o takie rzeczy, ale żonie wszystko pasowało.
Po powrocie z pracy chciałem wrócić do ciepłego, czystego domu. Zamiast tego piec nie był rozpalony, w domu panował straszny bałagan, bo Ania nie umiała trzymać rzeczy na swoim miejscu. Potem musiałem sam palić w piecu, żeby nie zamarznąć w nocy, sprzątać, karmić kury i kaczki, a nawet psa! Nawet psa nie potrafiła nakarmić. Może myślała, że pies też żywi się trawą???
Na moje pytania, czym Ania zajmowała się przez cały dzień, odpowiadała, że była bardzo zajęta: robiła sobie paznokcie, pedicure, różne maseczki, przymierzała ubrania, ćwiczyła lub robiła zdjęcia. Dwa razy w tygodniu jeździła do miasta do salonów urody, siłowni i na zakupy z przyjaciółkami. Zawsze musiała coś nowego kupić – moja pensja znikała w niesamowicie szybkim tempie, a jej często nie starczało. Nawiasem mówiąc, zarabiam całkiem przyzwoicie.
To zaczęło mnie strasznie irytować. Najpierw starałem się rozwiązać ten problem w miły sposób, prosiłem, żeby poszła do mojej mamy, żeby nauczyła ją wszystkiego, ale Ania albo od razu się obrażała, albo zaczynała płakać. Ze względu na ciągłe kłótnie, noce spędzałem już nie z Anią, tylko na kanapie w salonie. Wyłączałem się od razu, bo wracając z pracy byłem wykończony, a w domu czekało mnóstwo pracy.
Pewnego dnia moja cierpliwość pękła. Zrozumiałem, że Ania się nie zmieni, i zignorowałem, że przyjaciele ciągle zachwycali się, jaką mam piękną żonę. Powiedziałem, że bycie piękną to wszystko, na co ją stać. Można ją po prostu postawić w rogu i podziwiać. Ona wypełniała te same funkcje, co wazon – nawet nie trzeba było jej podlewać! Przyjaciół nakierowałem w stronę dziewczyn z miasta, jeśli chcą żony do życia. Z nimi można bawić się krótko. Mężczyzna potrzebuje gospodyni, a nie lalki.
Tak więc po pół roku życia z Anią powiedziałem jej, żeby pakowała swoje rzeczy. Jej łzy już mnie nie ruszały, choć bardzo się starała. Odwiozłem ją z powrotem do miasta i krzyknąłem, żeby zapomniała drogę do mojego domu.
Moja mama przeprowadziła się z powrotem do mnie, i teraz jest mi znacznie łatwiej. A niedawno powiedziała, że chciałaby przedstawić mi dobrze pracującą dziewczynę, córkę swojej przyjaciółki, i że jest z wsi. Moje szczęście nie miało granic! Może wreszcie spotkałem porządną, troskliwą, normalną kobietę. Jeśli nie, to będę dalej szukać, ale teraz tylko z wsi.
Mam nadzieję, że moja historia uchroni kogoś przed popełnieniem takiego błędu. Chłopcy, jeśli jesteście z wsi, nie spoglądajcie na miejskie piękności. Niech one szukają miejskich chłopców, może to je usatysfakcjonuje. Nie darmo mówią: “Znajdź sobie konia po równi, a wołu po równi…”