Przyjechałam z pracy do domu, kupiłam sobie jednopokojowe mieszkanie i znowu wróciłam do Wielkiej Brytanii. Klucze do zakupionego przeze mnie mieszkania zostawiłam synowi, ale potem tego żałowałam

Byłam jedną z pierwszych osób, które wyjechały do Wielkiej Brytanii, a ludzie w mojej wiosce nie rozumieli mnie, ponieważ myśleli, że mam wszystko.

Wyjechałam za granicę na kolejne 20 lat, kiedy miałam 45 lat. Wyjechałam za granicę 20 lat temu, kiedy miałam 45 lat.

Mój mąż był dobrym biznesmenem, potrafił zarabiać pieniądze i inwestować je z zyskiem. Zbudował ogromny dom, którego zazdrościli mu wszyscy przyjaciele i mieszkańcy wioski.

Ale nagle zmarł, a ja zostałam sama z dwójką dzieci: synem Andrzejem i córką Anną.

Kiedy wyjechałam do pracy, moje dzieci były już dorosłe, córka nawet wyszła za mąż, a syn miał się ożenić.

Ponieważ moja córka pierwsza założyła rodzinę, oddałam jej nasz duży dom.
Powiedziałam jej, żeby w nim zamieszkała i nim zarządzała.

Mój zięć również wydawał się być dobrym człowiekiem, nie bojącym się pracy.

Zarobione pieniądze co miesiąc przesyłałam Annie, aby mogła wykonać remonty w domu według własnego gustu.

Syna też nie uraziłam, oddałam mu dużą działkę pod budowę, a potem dałam pieniądze, i Andrzej zbudował sobie dom na dwie kondygnacje.

Rzadko wracałam do domu, oszczędzałam każdy grosz, żeby się nie zmarnował. I wtedy poznałam Adama, samotnego Brytyjczyka, z którym rozpoczęliśmy związek.

Ale nadal pracowałam i wysyłałam pieniądze moim dzieciom.

Ale po tym, jak je utrzymałam, zaczęłam oszczędzać coś dla siebie, ponieważ widziałam, że nie będę miała miejsca dla siebie na starość.

Wróciłam więc do domu, kupiłam jednopokojowe mieszkanie w wieżowcu i wróciłam do Wielkiej Brytanii, gdzie czekała na mnie praca i Adam.

Zostawiłam klucze do mieszkania, które kupiłam dla siebie, mojemu synowi, pod warunkiem, że wyślę mu pieniądze, a on dokona napraw.

Przez jakiś czas wszystko było w porządku, ale kiedy wróciłam do domu, byłam zaskoczona – mój syn wpuścił do mojego mieszkania swoją córkę, jej męża i małe dziecko.

Nie odrzuciłam ich, bo to moja własna wnuczka. Ale powiedziałam synowi, że to jego problem, gdzie jego córka będzie mieszkać. Mój syn był tym bardzo urażony i nazwał mnie chciwą.

Andrzej uważa, że jeszcze zarobię na mieszkanie, a wnuczce już nie będzie gdzie mieszkać. Teraz zamierza sprzedać dom poza miastem i kupić dwa mieszkania – dla siebie i córki. Z domem nie chce się rozstawać i wini mnie za wszystko.

Mówi, że to moja chciwość doprowadziła go do sprzedaży domu, w który zainwestował tyle wysiłku i pieniędzy.

Wróciłam do Wielkiej Brytanii, ale nie zmieniłam zdania – potrzebuję oddzielnego mieszkania, aby mieć gdzie mieszkać po powrocie.