Urodziłam dwoje dzieci od mojego teścia. A pewnego dnia mąż się o tym dowiedział
Mam na imię Katarzyna. Poznałam swojego męża, gdy odbywałam praktykę w przychodni, był moim opiekunem. Wszystko, jak zwykle, zaczęło się od randek, a potem postanowiliśmy się ożenić.
Nadszedł czas, aby poznać rodziców, byłam bardzo zdenerwowana tego dnia. Wieczorem przyjechaliśmy do jego rodziców, zobaczyłam swojego przyszłego teścia, i to była jak piorunująca miłość od pierwszego wejrzenia. Bardzo mi się spodobał.
Teść był wojskowym lekarzem, przystojnym, wysokim i charyzmatycznym. Po naszym ślubie teść i mąż załatwili nam pracę w wojskowym szpitalu. Mąż często musiał wyjeżdżać w delegacje.
Pewnego dnia mąż wyjechał znowu, a ja odważyłam się zaprosić teścia do siebie. Nakryłam stół, kupiłam alkohol i czekałam na niego.
Dzwonek do drzwi, otworzyłam, teść spojrzał na mnie, na stół i wszystko zrozumiał. Powiedział, że jestem mu również bardzo miła, od pierwszego spotkania, ale nie ma zamiaru niszczyć szczęścia swojego syna. Następnie dodał, że z powodu częstych wyjazdów męża mogę się rozejść, lepiej z nim niż z kimś innym.
Wielu ludzi mnie potępi, powiedzą, że poszłam do łóżka z teściem. Ale co miałam robić, przecież go kochałam, nie mogłam myśleć o niczym innym, byle tylko on był obok. I on był obok, kiedy nie było męża. Powiem więcej, urodziłam dwoje dzieci od mojego teścia, mąż oczywiście myślał, że to jego dzieci. Ale pewnego dnia mąż wrócił wcześniej niż powinien, no i wszystko, jak w starym dowcipie.
Potem była rozwód, rodzina męża przestała ze mną rozmawiać, w tym teść. Z pracy zostałam zwolniona, zostałam sama, z dziećmi i bez pracy. Teść jakoś pomaga, przecież to jego dzieci. A dzieci pytają mnie o tatę i dziadka.
Jak im wytłumaczyć, że dziadek to ich tata. Próbowałam wrócić do rodziców, ale nie wpuścili mnie nawet na próg z tego powodu. Zapisywałam dzieci do przedszkola, wynajęłam mieszkanie i poszłam do pracy.
Teściowi przyszedł czas przejść na emeryturę, nie utrzymuje kontaktów ani z dziećmi, ani ze mną. Nie wyszłam już za mąż. Wydaje się, że jestem zupełnie sama, moi rodzice również nie rozmawiają ze mną. Pracuję w przychodni, siedziałam kiedyś na dyżurze, a do mojego gabinetu wszedł mój tata, zobaczył mnie, odwrócił się i wyszedł.
Ta historia wydarzyła się wiele lat temu, dzieci teraz są już dorosłe, kontynuują rodzinny rodowód, uczą się na lekarzy. Nadal jestem sama, nie kochałam nikogo poza moim teściem. Był jedynym prawdziwym mężczyzną w moim życiu. Mąż po rozwodzie szybko się ożenił, jestem bardzo szczęśliwa dla niego, jest dobry, po prostu ja go nie kochałam.
Choć kochałam i nie żałuję niczego, chcę doradzić dziewczynom: nie niszczcie cudzych rodzin. Bo, jak mówią, na czyimś nieszczęściu, szczęścia się nie zbuduje.