W rodzinie nie byłam ulubionym dzieckiem, ale teraz chcą, żebym opiekował się chorą matką…
Byłam najmłodsza w rodzinie. Zazwyczaj, najmłodsze dzieci są najbardziej kochane, ale nie w moim przypadku, ponieważ urodziłam się nieplanowana. Matka nawet myślała o aborcji, ale dowiedziała się o ciąży zbyt późno.
Miałam dwóch starszych braci i dwie starsze siostry. Zwykle cała uwaga była skierowana na moich braci. Byli świetnymi uczniami, regularnie brali udział w olimpiadach i zawodach sportowych, zdobywali medale. Po ukończeniu szkoły, poszli na studia do innego miasta, pobrali się i zaczęli budować udaną karierę. Każdy z nich miał już własne mieszkanie i piękne żony. Praktycznie mnie nie znali, ponieważ urodziłam się, kiedy oni kończyli szkołę.
Jeśli chodzi o moje starsze siostry, to mama ciągle zmuszała je, by zajmowały się mną, co przynosiło tylko zimno między nami. Zamiast iść na dyskotekę, musiały spędzać czas z irytującym dzieckiem. To nie były najlepsze relacje. Ale miały w czym być dumni, jedna z nich stała się znaną aktorką i często występuje w filmach, a druga wyszła za bogatego mężczyznę. Teraz każda z nich ma swoje mieszkanie, letnie domy, samochody i szczęśliwe dzieci.
A ja? Co ze mną? Zawsze uważano mnie za prawdziwą porażkę. Byłam niezdarnym dzieckiem, które zawsze było gnębione i poniżane. Nie znałam miłości. Nikt nigdy nie pochwalił mnie za osiągnięcia w szkole, ale za to zawsze mnie ganił. Ostatecznie po ukończeniu szkoły poszłałam do miejscowej szkoły krawieckiej. Wyszłam stamtąd z dyplomem krawcowej-krojowniczki. Oczywiście, nie było to tak prestiżowe jak wykształcenie moich braci i sióstr, ale uwielbiałam pracować w pracowni krawieckiej. Nie chciałam wracać do domu, więc od razu wynająłam mieszkanie.
Pewnego dnia poznałam mojego przyszłego męża i przeprowadziłam się do niego. Nasze wesele było skromne, a rok później na świat przyszedł nasz syn. Moje życie zaczęło nabierać kolorów, a ja zrozumiałam, co to prawdziwe szczęście. Ale w jednej chwili to wszystko się załamało. Pewnego dnia moi chłopcy wracali autobusem i dostali się w wypadek. Niestety, nie udało się ich uratować. To był najgorszy dzień w moim życiu…
Moja rodzina nawet nie przyszła. Mama zadzwoniła, powiedziała kilka słów i to tylko dla pozoru.
Od tego czasu minęło już 5 lat. Trochę się uspokoiłam i postanowiłam żyć dalej. Niedawno dowiedziałam się, że zmarł mój ojciec, a matka zachorowała na paraliż. Moi bracia i siostry szybko znaleźli wymówki, żeby nie pomagać matce. Nagle zaczęli dzwonić do mnie, wspominając o niej. Mówili nawet, że matka zostawi mi mieszkanie. Ale nie chcę jej mieszkania! Nadal dzwonią, raz błagają, raz grożą. Nawet przestałam odbierać telefon.
Nie chcę być w rodzinie, która nigdy mnie nie ceniła. A teraz nagle ich potrzebuje! Niech dzieci, na których zawsze była duma, zajmą się nią.