Zaręczony porozmawiał z moim byłym i sam stał się byłym. Jak to możliwe?
Miałem takiego przyjaciela, Krzysztofa, który wydawał się być pozytywny z każdej strony. Staromodne przekonania, wierzy w miłość, ludzi podwozi i zwierzęta karmi. Bardzo atrakcyjny na dodatek. Praca, nieruchomości i samochody – wszystko “przy nim”.
To z takim szczęściem musiałem przejść pewien etap mojego życia. Zazdrościłam sobie, przyjaciele mówili: “Trzymaj się go! Tylko go nie przegap!”, jak o balonie na powietrze. Trzymałam się go, a on nie puszczał mnie. Ogólnie nasza idylla trwała… ale nie wiecznie.
Pewnego razu mój narzeczony przyszedł do domu w złym nastroju, odwracał oczy. Pytałem go, a on wyznał, że spotkał mojego byłego męża. Przypadkowo. Tu trzeba wyjaśnić, że nie utrzymuję kontaktu z moim byłym mężem, a nasze stosunki w ogóle nie można nazwać przyjacielskimi.
Potem zrozumiałem, że nigdy nie pokazałam zdjęcia, nie opowiadałam o moim mężu, i nie mam go w znajomych na mediach społecznościowych. “Czyli, sam go znalazł i wie, jak wygląda?” Ale to była dopiero początek.
Załóżmy, że go rozpoznał, załóżmy, że to było naprawdę przypadkowe. Ale potem mój obecny narzeczony podszedł do byłego, przedstawił się i zdecydował się porozmawiać. Poszli na papierosa i zaczęli rozmawiać o mnie. Wydawało się, że niczego nie ukrywam, ale byłam bardzo spięta i chciałam dowiedzieć się, o czym rozmawiali.
Mój poziom zdenerwowania był już na skraju. Mój idealny narzeczony tłumaczył mi, że rozumie, że to zrobił bezsensownie. Okazało się, że Krzysztof po prostu pytał mojego byłego męża, kim jestem, jaka jestem i tak dalej.
Płakałem, chyba po raz pierwszy zmierzyłem się z takim zdradzeniem: za moimi plecami ktoś, z kim planowałam budować życie, zapoznaje się z byłym, z którym nie rozmawiam, i jeszcze dowiadywał się o mnie – to w ogóle nie mieściło się w głowie.
“Jak to możliwe? Jak to możliwe???” – powtarzałem w histerycznym ataku. Jak mogłeś, Krzysztof?
Jakby tego było mało, mojego byłego również przysposobił, wymyślił połowę faktów o mnie, a mój szlachetny Krzysztof próbował mnie jeszcze przesłuchiwać, czy to prawda. Postawił mnie w niekomfortowej sytuacji, w której musiałam bronić się przed obcymi oszczerstwami. Wyjaśniać coś, za co nie byłam odpowiedzialna.
Później zdałem sobie sprawę, że w jednej chwili straciłem do niego szacunek, zarówno jako człowieka, jak i jako mężczyzny. Rozumiem, że mogą być słabi, mogą popełniać błędy, czasem kaprysić i nawet płakać, ale nie można przemienić mężczyzny w zwykłą plotkarę.
Zawsze myślałem, że każdy mężczyzna jest gotów przynajmniej obrazić się, jeśli ktoś źle mówi o swojej dziewczynie, a co dopiero rozmawiać o niej za jej plecami z kimś innym, a tym bardziej jakimś byłym.
A nasze stosunki z idealnym Krzysztofem nagle stały się niespodziewanie złe… I zaczęłem rozumieć, co oznacza banalne stwierdzenie, że należy najpierw szanować siebie nawzajem. Nigdy nie uważając siebie za zbyt kategoryczną, nie mogłem przeskoczyć przez męskie plotki.
Mężczyzna może być słaby, popełnić błąd, kaprysić i nawet płakać, ale nie może zamienić się w zwyczajnego plotkarza.