Jestem mężatką po raz drugi, mam syna z obu małżeństw. Mój były mąż to bardzo zamożny człowiek i zapewnia naszemu wspólnemu synowi to, czego nie mogę zapewnić mojemu drugiemu dziecku…
Okazało się, że jestem mężatką po raz drugi i mam synów z obu małżeństw. Starszy ma dwanaście lat, a młodszy sześć. Mój pierwszy mąż to bardzo zamożny człowiek, pracuje jako top menedżer w firmie naftowej. Nasze rozwód było sprawą pieniędzy. Dokładniej mówiąc, chodziło o chciwość i pazerność mojego byłego męża.
Rozwód był trudny i brzydki, z sądem, w którym dzieliliśmy majątek. Bogaty mąż wydawał się być sknerą, a ja broniłam każdej sztuczki. W rezultacie odeszłam z małżeństwa z dzieckiem i jednym walizką do małego mieszkania. Byłam szczęśliwa, że przynajmniej nie skończyło się na dworcu. Często jest jeszcze gorzej, kiedy bogaty mąż walczy w sądzie z gospodynią domową.
Byłam pewna i trochę się bałam, że po rozwodzie mój były mąż będzie się zemścić, knocić, ale nagle stał się inny. Nagle zaczął interesować się naszym czteroletnim synem, którego wcześniej praktycznie nie widział, zaczął zabierać go na weekendy, opiekować się nim, kupować ubrania, prezenty, kilka razy wyjechali razem nad morze, były nawet zagraniczne wycieczki. Ogólnie rzecz biorąc, okazało się, że jest doskonałym ojcem, który dba o swoje dziecko.
– A może chce cię odzyskać? – zastanawiała się moja przyjaciółka.
Odpowiadałam, że nie, bo nie okazywał żadnego zainteresowania mną, troszczył się tylko o syna. Mimo to jestem pewna, że to jakaś podstępna gra, ale jaki – nie wiem.
I pomimo że mój były mąż bardzo się zmienił, zupełnie nie żałuję rozwodu. Poza tym, niebawem poznałam obecnego męża. Zwykły programista, nie jest wielką gwiazdą, ale jestem z nim szczęśliwa. Wyszliśmy za mąż, urodziliśmy drugie dziecko, żyjemy razem. Znalazłam pracę, w której pracuję tylko w pierwszej połowie dnia, żeby spędzać więcej czasu z dziećmi, a młodszy idzie teraz do szkoły.
I przez cały ten czas mój pierwszy mąż wędruje ze swoim synem. Kupuje ubrania, płaci za prywatną szkołę, dobre kursy językowe, fitness z basenem i osobistym trenerem, 2-3 razy w roku wyjeżdża za granicę. Ma mnóstwo gadżetów i nowoczesnych zabawek.
No więc problem polega na tym, że dopóki młodszy syn był mały, wszyscy to zaakceptowaliśmy i wydawało się, że to jest naturalne. Jednak w miarę upływu czasu pojawia się coraz więcej pytań.
W pierwszej klasie pójdzie do zwykłej szkoły tuż obok naszego domu, a nie do tej, którą odwiedza jego brat. Jego tornister jest znacznie prostszy niż brata. Telefon, który starszy miał od pięciu lat, początkowo w ogóle nie chcieli mu dawać, ale później oddali stary – po co pierwszoklasista ma zaawansowany gadżet? Na basen w weekend idzie tylko brat ze swoim ojcem.
U brata jest nowy tablet, telefon, pobiera jakieś gry z internetu, do niego przychodzi specjalny nauczyciel od angielskiego, wynajęty kierowca wozi go tu i tam, a podczas wakacji jeździ z tatą za granicę na dwa tygodnie. A młodszy chodzi do przedszkola i czasami z tatą chodzi do teatru i zoo.
Nie, młodszy chłopiec jest oczywiście również zadbany, ubrany nie na strachy. Jest jeszcze mały i nie zwraca uwagi na wiele rzeczy. Jednak pytania już się pojawiają. Jasne, że z czasem będzie gorzej – utrzymywanie młodszego syna na takim samym poziomie, co brata, jest poza naszym zasięgiem.
I co zrobić w tej sytuacji? Czasem myślę, że mój były mąż zaczął to planować dawno temu i zemścił się za rozwód w ten sposób.
Ale z drugiej strony, no skąd mógł wiedzieć, że po raz drugi wyjdę za mąż, że mój mąż będzie mniej zamożny, że pojawi się jeszcze jedno dziecko… Ale mimo wszystko nie rozumiem, co mam zrobić.
Nie można pozbawić starszego syna dóbr, które może mu dać własny ojciec, tylko dlatego, że nie stać nas na utrzymanie młodszego na takim samym poziomie – to niesprawiedliwe. Kiedy dorośnie, nie wybaczy mi tego. To nie jego wina, że tak się ułożyło w życiu. To zamknięte koło.