Wyszłam za mąż wiele lat temu i jestem żoną Michała od 23 lat.
Tak się złożyło, że mojego przyszłego męża poznałam będąc na wakacjach z siostrą w sanatorium.
Jakkolwiek to dziwnie zabrzmi, był tam ze swoją mamą, ale wtedy nie zwracałam na to większej uwagi, nie przywiązywałam do tego aż takiej wagi.
Po prostu od razu pomyślałam, jakim był maminsynkiem, ponieważ rzadko widuje się dorosłego syna spędzającego wakacje z matką. Czy nie miał lepszego towarzystwa do spędzania czasu?
Ale jednocześnie Michał był tak przystojny, wysoki i zbyt nieśmiały, niezdecydowany, ale bardzo uprzejmy i inteligentny, że wyróżniał się na tle innych. Miałam wrażenie, że był bardzo miłą osobą.
Po spotkaniu z Michałem zdałam sobie sprawę, jaki to wspaniały młody człowiek, naprawdę bardzo przyjazny i miły.
A Michał z kolei dawał do zrozumienia, że mnie lubi: uśmiechał się, patrzył w moim kierunku, próbował powiedzieć coś uprzejmego i skomplementować mnie.
Ogólnie rzecz biorąc, odniosłam o nim bardzo dobre wrażenie.
Po powrocie do domu postanowiłam kontynuować kontakt z Michałem.
Zacząłam go odwiedzać od czasu do czasu i poznałam jego rodzinę.
Nawiasem mówiąc, rodzice Michała są całkiem dobrzy, a nadal utrzymujemy z nimi bardzo dobre relacje.
Nawet moja mama od razu polubiła Michała i ma o nim jak najlepsze zdanie.
Po roku znajomości postanowiliśmy założyć rodzinę. Michał poprosił mnie o rękę. A już zaraz po ślubie ja i mój mąż przeprowadziliśmy się do mieszkania o jednym pokoju, które Michał odziedziczył po swojej babci.
Prawie 5 lat później urodziła się nasza córka, a ja i mój mąż zdecydowaliśmy się sprzedać nasze mieszkanie, a także dom mojej matki i kupiliśmy większe, przestronne trzypokojowe mieszkanie w naszym mieście.
Teraz mieszkamy we czwórkę: ja, mój mąż, nasza córka i moja własna matka.
Na początku wszyscy byli całkowicie zadowoleni z naszego wspólnego życia: moja matka mieszkała w najmniejszym pokoju w mieszkaniu i nigdy nie ingerowała w nasze życie, tak naprawdę nie dbała o nas.
Ponadto pomagała wychowywać naszą córkę i większość czasu spędzała w pracy.
Wszyscy czuliśmy się spokojnie i przytulnie, bardzo komfortowo. Każdy był zajęty swoimi sprawami, a w domu zbieraliśmy się przeważnie tylko na obiad.
Teraz moja mama przeszła na emeryturę. Nie jest nam teraz łatwo, temperament mojej matki tylko się pogorszył z biegiem lat, a kiedy przeszła na emeryturę, jeszcze trudniej było mi sobie z nią radzić.
Zawsze wtrąca się ze swoimi radami i wskazówkami, zawsze musi nam coś udowadniać i nami rządzić.
Codziennie powtarza też naszej córce, że zachowuje się nieodpowiednio i ubiera zbyt niestosownie do swojego wieku.
Chociaż mogę powiedzieć, że moja matka się myli, bardzo przesadza, ma dziwne wizje.
Ale najbardziej nie podoba nam się z mężem to, że mama ciągle robi wyrzuty mojemu mężowi o wszystko, ciągle nie podoba jej się wszystko co Michał robi, mówi, zachowuje się i ma tylko jedno do zarzucenia.
Okazuje się, że przez 23 lata naszego małżeństwa była z nim szczęśliwa, podobało jej się absolutnie wszystko, mówiła, że mam szczęście, że mam męża, że jest bardzo dobrym i życzliwym człowiekiem, co jest trudne w naszych czasach, że jestem szczęśliwą kobietą. A co się stało teraz, co się zmieniło?
Ja osobiście nie zauważyłam żadnych zmian w charakterze mojego męża, ale może stał się jeszcze bardziej spokojny. Ogólnie nic się nie zmieniło – Michał był dobrym człowiekiem i spokojną osobą, i takim pozostał.
Na przykład moja mama nie jest zadowolona z faktu, że mój mąż teraz zarabia bardzo mało. W obliczu trudnych czasów z wysokimi cenami na wszystko, jej zdaniem, lub w dni wolne często idzie pomagać rodzicom w ich domu. A po pracy może zjeść obiad w domu i położyć się spać, żeby odpocząć, mimo że w domu jest jeszcze wiele różnych rzeczy do zrobienia.
Mojej mamie się to nie podoba, chce, żeby wieczorem robił coś innego w domu lub spędzał więcej czasu z córką niż zwykle.
Ale ja jestem absolutnie zadowolona ze wszystkiego w mojej rodzinie i nie widzę nic złego w tym, że Michał pomaga rodzicom, bo oni nie są już młodzi i bez jego pomocy sobie nie poradzą.
Codziennie mamy jakieś nieporozumienia, a to wszystko przez wieczne niezadowolenie mojej mamy.
W weekendy staramy się z mężem w ogóle nie wychodzić z pokoju, a jeśli jest ładna pogoda, to wychodzimy gdzieś, żeby nie słuchać wiecznych wyrzutów mamy.
Michał z kolei ostatnio skarży się i prosi, żebym porozmawiała z jego matką, żeby nie dawała mu swoich rad i pouczeń, bo inaczej zamieszka z rodzicami, dopóki matka się nie zmieni.
Co ja mam zrobić? Obserwuję jej zachowanie z zewnątrz i nie poznaję teraz własnej matki, ponieważ nigdy wcześniej taka nie była.
Teraz jestem uwięziona między dwiema stronami i nie wiem, co robić, kogo wspierać, abyśmy mogli żyć w pokoju, jak kiedyś.
Moja matka doskonale widzi, że niszczy moje małżeństwo, ale nie powstrzymuje jej, wydaje się, że jej to nie obchodzi.
Już żałuję, że sprzedaliśmy jej mieszkanie. Byłoby lepiej, gdyby mieszkała osobno.
Ale co powinnam teraz zrobić? Czy można coś zmienić?