Moja mama opiekuje się cudzymi wnukami, ale własnych w ogóle nie pamięta. Z tego powodu mamy bardzo fajną relację i po prostu nie wiem, jak to możliwe.
Skoro moja mama tak się zachowuje, postanowiłam, że moją rodziną będzie mój mąż i moje dzieci i nie potrzebujemy nikogo więcej.
Musimy po prostu zaakceptować fakt, że staliśmy się obcy dla mojej matki, nawet moi teściowie są teraz bliżej mnie niż ona.
Skończyłam szkołę, zostałam studentką, a w tym czasie moja mama wyszła drugi raz za mąż, jej wybranek też miał dwójkę dzieci. Nie przeszkadzało mi to, bo mama została sama, więc pomyślałam, że dobrze by było, gdyby miała u boku bliską osobę.
Piotr, mąż mojej mamy, po jakimś czasie namówił ją na przeprowadzkę na wieś. Świeże powietrze, własny ogród, przytulny dom.
Uznali, że tak będzie im spokojniej i wygodniej, a ja nie miałam nic przeciwko temu, o ile mama była szczęśliwa.
Aby spełnić marzenie męża, mama sprzedała nasze mieszkanie, część pieniędzy oddała mi, a resztę zainwestowała w kupno domu.
Kiedy wyszłam za mąż, moja mama i Piotr przyszli na mój ślub, ale jako zwykli goście. Nie brali żadnego udziału w organizacji wesela.
W prezencie od nich otrzymałam 300 dolarów w kopercie i to wszystko. Szczerze mówiąc, liczyłam na większą pomoc ze strony mamy.
Kiedy jej mąż wznosił toast, półżartem ostrzegł mnie, że kiedy urodzą się dzieci, nie powinnam liczyć na ich pomoc. W ten sposób zasugerował, że chcą żyć dla siebie.
Z oszczędności, które mieliśmy, byliśmy w stanie kupić tylko małe jednopokojowe mieszkanie.
W tamtym czasie nam wystarczało, ale teraz mamy dwójkę dzieci i coraz trudniej jest pomieścić wszystkich w tak małej przestrzeni życiowej. Mój mąż jest w pracy, a ja w domu z dwójką małych dzieci.
Nie raz dzwoniłam do mamy i mówiłam, że nie miałabym nic przeciwko przyjechaniu do niej z dziećmi na kilka dni, ale mama nie popierała tego pomysłu.
Gdybym musiała gdzieś pojechać, zostawienie dzieci z babcią byłoby po prostu niemożliwe, a jej mąż natychmiast przypomniałby nam, że nas ostrzegał.
Około tego samego czasu co u nas, dzieci Piotra również obdarowały go wnukami. I sytuacja z nimi jest zupełnie inna. Odkąd się urodziły, spędzają dużo czasu z dziadkiem. Moja mama opiekuje się nimi jak własnymi.
Dziadek też cały czas z nimi spaceruje. Teraz dzieci dorosły i nie jest już z nimi tak ciężko.
Ale jest mi bardzo żal moich dzieci. Okazuje się, że dla dzieci innych ludzi moja mama jest ich własną babcią, ale dla ich jest tylko babcią, którą widzą raz w roku w ważne święta.
Mają czas dla wnuków, ale nie dla moich!
Niedawno odwiedziliśmy moją mamę i odczuliśmy bardzo dużą różnicę w sposobie, w jaki traktowała nas i dzieci Piotra. Czuliśmy się jak obcy ludzie.
Obawiam się, że wkrótce moje dzieci również zaczną zdawać sobie sprawę, że to niesprawiedliwe i zaczną pytać dlaczego. A ja nie wiem, co im powiedzieć.