Nie chcę, aby dziecko męża było częścią naszej rodziny
Zawsze myślałam, że mam prawie idealną rodzinę. Jednak okazało się, że nie jest tak kolorowo. A powodem tego jest syn mojego męża z pierwszego małżeństwa.
Po remoncie postanowiłam wydrukować nasze zdjęcia i powiesić je na ścianie. Zobaczywszy to, mąż zażądał ode mnie dodania zdjęć swojego dziecka.
— Nie chcę. On dla mnie nikim nie jest. Nie chcę patrzeć na niego każdego dnia — odpowiedziałam.
Bardzo się pokłóciliśmy. Mąż dowodzi, że powinnam zaakceptować i pokochać jego dziecko, bo jest częścią naszej rodziny. Nie zgadzam się z tym. Nie zabraniam mężowi kontaktować się z synem, ale sama nie chcę na niego natykać się. Dlatego jego zdjęcia nie będą wisiały na ścianach mojego mieszkania.
Kobieta szuka porady, bo nie wie, jak przekonać męża. Niektóre przyjaciółki mówią jej, że powinna ustąpić. W końcu związała się z rozwiedzionym facetem — musi znosić. Skoro od samego początku wiedziała, że ma dziecko, nie ma sensu robić scen. Mężczyzna nie może wykreślić dziecka ze swojego życia.
Kiedy wychodziła za niego za mąż, powinna była zważyć wszystkie “za” i “przeciw”, a potem rozważyć, czy warto podjąć ten krok. “Przytyk” nigdzie nie zniknie — trzeba się pogodzić z tym, że maluch będzie czasem pojawiał się na horyzoncie. Trzeba znaleźć wspólny język z dzieckiem, aby także spędzać z nim czas, wtedy i problem sam się rozwiąże. Tym bardziej, że powinna szanować męża za to, że nie porzucił dziecka.
Dlaczego rozwiedzione kobiety z dziećmi są uważane za normalne zjawisko, a jeśli mężczyzna ma dziecko, to jego partnerka zaczyna atakować? Dlaczego panie są przeciwko temu, żeby ich wybrankowie utrzymywali kontakt z potomkami z poprzednich związków? Jakoś to niesprawiedliwie wychodzi…
Ja jestem po stronie mężczyzny. On nie prosi o nic nadzwyczajnego — po prostu zawiesić zdjęcie syna. Dziecko to część rodziny, choć kobieta nie chciałaby tego przyznawać. Przecież on nie rozmawia z byłą, tylko z synem. Nie można postępować tak egoistycznie.
A ty po czyjej stronie?