Moja teściowa godzinami siedzi na podwórku ze swoimi przyjaciółkami i opowiada im w szczegółach o naszym życiu. Mam wrażenie, że całe miasto wie, jak żyjemy i co się u nas w rodzinie dzieje

Mieszkamy w małym miasteczku, a moja teściowa ma jedną niezbyt dobrą zwyczaj – opowiadać wszystkim dookoła o naszym życiu. Najpierw przychodzi do nas, wszystko dobrze wypyta, a potem chodzi po ludziach i wyciąga nasze sekrety na ogólny osąd. Mało tego, że ona wszystko opowiada, to jeszcze od siebie dodaje te fakty, których nie było.

Teresa, moja teściowa, to kobieta zbyt towarzyska. Nie potrzeba jej żadnego radia – przychodzi i może godzinami opowiadać coś. Niekoniecznie coś ciekawego, ale za to w ogromnych ilościach. Ma pełne miasto znajomych. I ze wszystkimi ona hojnie dzieli się informacjami. Prościej mówiąc, mama mojego męża z przyjemnością roznosi plotki.

Mąż kiedyś żartował, że w dzieciństwie mógł być dokładnie pewien, że jeśli mama wyszła go zawołać na podwórko, to ma jeszcze dwie-trzy godziny w zapasie. Mama będzie stała na podwórku i rozmawiać, nawet nie zauważając, ile czasu minęło. Dopóki wszystkich znajomych nie omówią, nie rozejdą się.

Mi byłoby pewnie wszystko jedno, gdyby ostatnimi trzema laty głównym obiektem plotek teściowej nie stała się nasza rodzina z mężem. Tu teściowa była unikalnym źródłem informacji, dlatego hojnie dzieliła się ze swoimi przyjaciółkami szczegółami naszego życia.

Jeszcze przed naszym ślubem, po pierwszym spotkaniu, Teresa całemu miasteczku opowiedziała, z kim żeni się jej syn. Opowiadała ona wszystko bardzo szczegółowo. Ja w ogóle zdziwiłam się, że taka bzdurna rzecz mogła być komuś interesująca, ale jednak ktoś o tym mówił.

Podczas przygotowań do ślubu teściowa dopytywała się, dlaczego z mojego strony tak mało gości. Powiedziałam prawdę – kontaktuję się tylko z najbliższą rodziną, kuzynów, ciotek, wujek nie znam do syta, dlatego ich nie zapraszam.

Teściowa tę informację jakoś po swojemu przerobiła i zaczęła dzielić się z przyjaciółkami, że jestem prawie sierotą. No jaka ja sierotka? Mam i mamę, i tatę, i babcie z obu stron. Wątpię, że wiele osób w dzisiejszym świecie utrzymuje kontakt z daleką rodziną.

Szczególnie zdziwiła się moja mama, kiedy plotka dotarła do niej. Oto tak wychowujesz sobie dziecko, a potem dowiadujesz się, że jest ono u ciebie uważane za sierotę.

O tym, jaka miałam suknię, ile będzie gości, co będzie na stole, też wiedzieli wszyscy, którzy byli gotowi słuchać. Nic szczególnego w tej informacji nie ma, oczywiście, ale mi i tak było nieprzyjemnie.

Następnie teściowa rozpuściła plotki, że mieszkamy w wynajętym mieszkaniu, ponieważ nie chcemy mieć kontaktu z rodzicami. Moja koleżanka z pracy postanowiła mnie wesprzeć, opowiadając, że również miała złe relacje z rodzicami, a osobne mieszkanie pomogło jej nawiązać z nimi kontakt. Byłam zaskoczona, po co mi ta informacja, ale kilka dni później dotarła do mnie sama plotka.

– Dlaczego musisz powiadamiać całe miasto o naszym życiu? – pytam ją.

– Nie całe miasto, tylko kilka przyjaciółek. Co mam robić, nie rozmawiać? – usprawiedliwia się teściowa.

Oto o co tutaj rozmawiać? Osoba uważa, że ma absolutnie rację – najpierw wetknąć nos tam, gdzie jej nie proszą, wyciągnąć błędne wnioski, a potem jeszcze opowiedzieć o tym całemu miastu.

Widząc mój stan, mąż pewnie poważnie porozmawiał z mamą, bo przez pół roku jego mama nie wtrącała się w nasze życie.

Zaszłam w ciążę i oczekuję dziecka, a teściowa jakoś się o tym dowiedziała teściowa jakoś się o tym dowiedziała i nawet udało jej się wszystkim opowiedzieć o tej nowinie. Mój własny mąż dowiedział się o tym od swojej mamy, a nie ode mnie.

– No, nie mogłam się powstrzymać! To taka radość – znowu tłumaczyła się później teściowa.

Nasze osobiste życie z mężem dawno przestało być prywatne dzięki jego mamie. Mam wrażenie, że całe miasto wie, jak żyjemy i co się dzieje w naszej rodzinie.

Po raz pierwszy spotykam się z taką sytuacją i jestem zagubiona, po prostu nie wiem, co mam zrobić.