“Nie mam zamiaru kupować miłości wnuków” – oświadczyła mama i obraziła się na mnie, że wnuki do niej nie jeżdżą
Moje dzieci nie lubią jeździć w odwiedziny do mojej mamy. Na to powodów im wystarcza, więc ich nie zmuszam. A mama uważa, że teściowa kupuje miłość wnuków prezentami i słodyczami, a wnuki ciągną się do niej, bo jest bardziej zamożna. Sprawa, wiadomo, nie w tym, ale mamie tego udowodnić nie wychodzi. A winną w tym wszystkim mama uważa właśnie mnie.
Moja mama nigdy nie była dobra w wychowywaniu dzieci. Kiedy byłam mała, wychowywała mnie babcia, a mama zajmowała się karierą pedagogiczną, która nie układała się jej najlepiej. Prawdopodobnie dlatego, że dzieci nie lubią być obrażane i traktowane jak przedmioty.
Gdy miałam 10 lat, mama postanowiła włączyć się do mojego wychowania. W tym czasie już zrezygnowała ze szkoły i pracowała jako księgowa. Od tej pory byłam jej jedynym dzieckiem. To było straszne, kiedy zamiast mamy, najbliższej osoby na ziemi, w domu miałam pedagoga, który nie potrafił dobrze wykonywać swojej pracy.
Przez kolejne 7 lat w moim domu panował chaos. Mama ciągle mnie wytykała błędy, krytykowała moją postawę i sposób wypowiadania się. Nie podobało jej się, że nie chciałam spędzać całych dni na nauce. Zakazała mi też zapraszać gości.
Naturalnie, jak tylko mogłam, wyprowadziłam się od mamy. Od tego czasu nasze relacje poprawiły się, ale nie są idealne.
Teraz mam dwoje własnych dzieci. Mój syn ma 8 lat, a córka 6. Odmawiają one kategorycznie odwiedzin swojej babci, mojej mamy. Mówią, że ona z nimi nie bawi się, tylko ciągle zmusza ich do nauki, karze ich za hałasowanie i obraża.
Rozmawiałam z mamą o tym, że powinna być bardziej wyrozumiała, ale ona uważa, że jako jedyna w rodzinie ma wykształcenie pedagogiczne, więc wie najlepiej, jak wychowywać dzieci. Kilka razy nawet pokłóciłyśmy się o to.
Teraz moje dzieci częściej spędzają czas z babcią mojego męża. Ona zawsze wita ich z otwartymi ramionami, bawi się z nimi, gotuje dla nich pyszne jedzenie i nigdy ich nie karze. Nic dziwnego, że dzieci wolą ją od mojej mamy.
Mama jest przekonana, że moja teściowa kupuje miłość wnuków drogimi prezentami. Próbowałam jej tłumaczyć, że to nieprawda, ale ona nie chce mnie słuchać. Obraża się na mnie, że dzieci nie chcą do niej chodzić.
Dzieci czują, gdzie są bardziej kochane, gdzie są oczekiwane i gdzie są mile widziane. Gdyby mama zachowywała się bardziej delikatnie, nie włączała “pedagoga”, a po prostu zachowywała się jak kochająca babcia, to wnuki i do niej chodziłyby z takim samym zadowoleniem. Ale tego nie ma, a zmuszać dzieci nie będę. Wystarczy, że kiedyś ja cierpiałam z powodu wychowania mojej mamy.