Po 20 latach małżeństwa mój mąż odszedł ode mnie do swojej byłej żony, choć zawsze twierdził, że jestem ideałem
Byłam zamężna przez 20 lat. Nasze małżeństwo było z miłości. Dla mnie to było pierwsze małżeństwo, dla męża – drugie. Mówił mi zawsze, że jestem idealną żoną, która zna właściwe słowo, może wesprzeć i pocieszyć.
Byłam pewna, że nasze małżeństwo będzie silne, a nasze dzieci będą się na nas wzorować. Nie pamiętam, żebysmy się kiedykolwiek krzyczeli nawzajem. Tak, mieliśmy nieporozumienia, ale zawsze je rozmawialiśmy, a nie urządzaliśmy wojen o to, kto ma rację.
Ale to wszystko skończyło się pewnego dnia. Mój mąż po prostu nie wrócił do domu na noc. Nie odebrał ode mnie telefonu, nie odpowiadał na wiadomości. Pomyślałam, że może mu się coś stało. Zadzwoniłam do teściowej, powiedziała, że jest u nich, ale odmówił rozmowy ze mną.
To zamieszanie trwało tydzień. A potem przyszłam do domu i zobaczyłam, że nie ma już w mieszkaniu żadnych rzeczy mojego męża. On zabrał je. Cicho i bez wyjaśnień.
Wtedy nie wytrzymałam i pojechałam do teściowej, tam dostałam odpowiedzi na moje pytania.
Od teściowej dowiedziałam się, że mój mąż złożył pozew rozwodowy i wrócił do swojej pierwszej żony. Oni już razem mieszkają, planują wakacje. Teściowa powiedziała mi, żebym już więcej do nich nie przychodziła, bo dla nich teraz nie istnieję. I abym nie urządzała scen i nie robiła awantur, bo syn jest szczęśliwy, a ja nie powinnam psuć jego szczęścia.
Dla mnie to było uderzenie i upokorzenie, bo zawsze negatywnie wypowiadał się o swojej byłej, a słowa teściowej zraniły mnie głęboko.