Przeżyłam 3 lata szczęśliwego małżeństwa, a potem dowiedziałam się, że w nocy przed ślubem mój mąż jeździł do swojej byłej

3 lata temu mieliśmy ślub. Przedtem spotykaliśmy się nieco mniej niż rok, nie mieszkaliśmy razem, ale spędzaliśmy razem wiele czasu. Miłość była nieziemska. Chociaż teraz już nie wiem, może to wszystko wydawało się tylko mnie. Ale wtedy myślałam, że mam najwspanialszego męża na świecie, troskliwego, czułego, tak pięknie się mną opiekującego.

Propozycję zrobił praktycznie od razu po naszym spotkaniu. Prawda, wtedy brzmiała to jak żart – po prostu żartował, że moja przyszła żona nie powinna palić i spojrzał na mnie z wieloznacznym spojrzeniem. A już po 5 miesiącach było oficjalne oświadczyny z pierścionkiem i kwiatami. Pojechaliśmy najpierw do moich rodziców, potem do jego. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi z naszego powodu.

Trzy lata po ślubie minęły jak w bajce. Mąż dosłownie nosił mnie na rękach. Po narodzinach syna podarował mi samochód.

I tu przypadkowo dowiaduję się (takie rzeczy zawsze dzieją się przypadkowo i często w najszczęśliwszym momencie), że przed ślubem, w nocy, mój przyszły mąż jeździł do domu swojej byłej, chodził pod jej oknami i płakał. Wszystko to opowiedział jego przyjaciel, który wtedy go towarzyszył.

Mogę powiedzieć, że mój świat się zawalił, to za mało powiedziane. Całe moje życie to jedno wielkie kłamstwo. Przy czym nic szczególnego nie wiedziałam o tej kobiecie, wiedziałam, że ktoś był wcześniej ode mnie, ale to było jasne i tak.

Generalnie nie wiem, jak mam teraz żyć. Prawie nie śpię, źle jem, już straciłam 7 kilogramów. Mężowi jeszcze nie powiedziałam, ale szczerze mówiąc, nawet nie bardzo mogę go teraz patrzeć.