Tata wyjeżdżał w delegację, a mama cieszyła się. Długo nie rozumiałam jej postępowania…
Nigdy nie rozumiałam powodu radości mamy, gdy tata wyjeżdżał w delegację. Wydawało się, że to nie powinno mieć miejsca, że to koliduje z rodzinym szczęściem. Ale tajemnica została odkryta wiele lat później.
Nie nazwę mojej rodziny najbardziej idealną i silną, ale z zewnątrz tak właśnie wyglądała. Tata trzymał wszystkich w rękawiczkach, a dzielenie się niuansami wychowywania i życiowymi priorytetami było kategorycznie zabronione.
Mama nie miała prawa nawet wychodzić na podwórko, przywitać się z sąsiadką czy wymienić parę zwyczajnych dla ludzi zdań. Na zakupy jeździli zawsze razem, za chlebem i jakimiś drobiazgami biegliśmy my (dzieci), do pracy go nie wypuszczała. Mama większość ich wspólnego życia spędziła w domu, przy mężu.
Obecnie takie postępowanie śmiało mogę nazwać nieco nietypowym; tata posiadał pewne patologiczne zazdrości do wszystkich i wszystkiego na świecie. Dlatego mama uważała, że lepiej nawet nie oglądać telewizora, gdy był w domu.
Większość ciekawych szczegółów nie jest mi znanych. W końcu nie można przyjrzeć się oczami dziecka dorosłym związkom i zrozumieć przyczyny zachowań rodziców. Podobnie jak nie rozumiałam, dlaczego tata wyjeżdża w delegację, a mama się cieszy.
Wcześniej nie rozumiałam jej postępowania, ale te dni lub tygodnie przelatywały w dobrym nastroju, z małymi upominkami i wycieczkami do miejskiego parku. Zawsze wcześniej omawiano, że tata nie powinien niczego wiedzieć.
Tak żyli przez ponad szesnaście lat, dopóki tata nie zachorował. Rozumiejąc, że mamie niedługo trzeba będzie samodzielnie ciągnąć cały dom i dzieci, pogodził się z myślami o powrocie do pracy. Dobra, że przez te wszystkie lata utrzymywała choć jakieś relacje z byłymi koleżankami z pracy. One pomogły w trudnych chwilach.
Przyzwyczaić się do tego, że mama codziennie odbiera się od obowiązków domowych, a po prostu chodzi do pracy, tata nie potrafił. Często słyszał niewytłumaczalne zarzuty, jakoby tam mogła poświęcać uwagę innym mężczyznom. To naturalne, bo mama jest fryzjerką. Do niej przychodzą nie tylko kobiety, ale również mężczyźni, aby się podciąć.
– Mama, gdybyś miała jeszcze jedną szansę zmienić swoje życie, nie wyszłabyś za tatę? – raz zapytałam.
– Oczywiście, żeby wyszłam, możesz już nie pytać więcej. – pewnie odpowiedziała mama.
Po prostu go kochała, ale potrzebowała małego odpoczynku od czujnej uwagi.