Za każdym razem, gdy się umawiam na spotkanie z przyjaciółką czy chłopakiem, mama mówi, że źle się czuje.

Mam czterdzieści lat. Jestem niezamężna, nie mam dzieci i mieszkam z mamą. Tak się złożyło, że nie założyłam ani rodziny, ani osobnego mieszkania. Całe swoje życie przeżyłam z mamą pod jednym dachem, marząc o samodzielnym życiu.

Główną przyczyną i problemem, przez który nie mogłam ułożyć swojego życia osobistego, była właśnie moja mama. Ma bardzo trudny, uparty charakter.

Z nią nie da się dogadać i porozumieć. Uważa, że swoje życie mam poświęcić tylko jej i nikomu więcej. Według mamy, jestem jej winna za to, że kiedyś mnie urodziła, wychowała i zrobiła ze mnie człowieka. Teraz zaś nadszedł czas, abym o nią zadbała.

Oczywiście, nie jestem przeciwna temu, aby zapewnić swojej mamie spokojną starość, ale czasami jej żądania, pretensje i niezadowolenie po prostu wyprowadzają mnie z równowagi.

Po pierwsze, zabrania mi spotykać się z mężczyznami. Mama tłumaczy to tym, że jeśli kogoś poznam, to czasu dla niej w ogóle nie będę miała.

– Po co ci to potrzebne? Teraz tacy mężczyźni, że lepiej samej być – dawała mi rady mama. – Tylko życie sobie zepsujesz.

Za każdym razem, gdy zbieram się z kimś na randkę, a dzieje się to bardzo rzadko, u mamy od razu zaczynają się problemy ze zdrowiem. To podnosi się ciśnienie, to temperatura wzrasta, zaczyna się atak paniki. I oczywiście, nie mogę jej w takim stanie zostawić.

Odwołuję swoją randkę i zostaję w domu, choć doskonale rozumiem, że to zwykłe manipulacje, ale nic nie mogę zrobić. I takich sytuacji, kiedy ona po prostu mną kieruje, jest bardzo dużo.

Ostatnio mama zaczęła niespokojnie spać, a lekarz dla dobrego snu polecił jej spacery przed snem. I teraz co wieczór o godzinie ósmej wychodzimy na ulicę i spacerujemy po parku, który znajduje się pięć minut spacerem od naszego domu.

I mamie zupełnie nie jest ważne, czy mam swoje sprawy czy nie, czy jestem zmęczona po pracy, o godzinie ósmej wieczorem muszę być ubrana do spaceru z nią.

Kilka razy zaproponowałam jej, żeby poszła na spacer sama, bo źle się czuję, na co w odpowiedzi usłyszałam, że jestem złą i nieodpowiedzialną córką, której nawala na zdrowie własnej matki.

Nawet w urlop nie mogę nigdzie pojechać, bo mama boi się zostawać sama w domu.

– A co jeśli ze mną coś się stanie? A jeśli mi się pogorszy? Kto mi wezwie pogotowie? O, jeśli umrę, to będzie na twojej sumieniu! – wrzeszczy ona.

Pewnego dnia w weekend przyjaciółka zaprosiła mnie, żebym poszła z nią do restauracji, żeby trochę się rozerwać. Bardzo tego czekałam, bo dawno nigdzie nie wychodziłam i chciałam spokojnie odpocząć.

Doskonale rozumiałam, że moja mama teraz zacznie się oburzać i puści w ruch swoje manipulacje, dlatego chciałam wyjść z domu niezauważona. Ale niestety, nic mi z tego nie wyszło. Już na progu, kiedy otwierałam drzwi wejściowe, żeby wyjść, za mną usłyszałam niezadowolony głos:

– No to dokąd się zbierasz? – zapytała mama.

– Wkrótce wrócę – starałam się uchylić się od odpowiedzi. – Za dwie godziny będę już w domu, nie martw się.

– Ty chciałaś wyjść, nic mi nie mówiąc? – niezadowolona zapytała mama. – Chcesz, żebym się martwiła?

– Mamo, ja już dorosła jestem, nie trzeba się za mnie martwić – powiedziałam – zrobię swoje sprawy i wrócę.

– To jakież mogą być twoje sprawy wieczorem w sobotę? – z ciekawością zapytała mama.

– Najzwyklejsze, wyobraź sobie, że mam swoje prywatne sprawy!

– Co ty ze mnie robisz naiwną? – zaczęła podnosić głos mama – czy nie widzę, jak się ubrałaś i umalowałaś?!

– I co? Nie jestem już w tym wieku, żebym się przed tobą tłumaczyła.

– A co jeśli mi się pogorszy? – przeszła do manipulacji mama – co wtedy?

– Przez dwie godziny nic ci się nie stanie, a jeśli nagle ci się pogorszy, to masz telefon. Zadzwoń, to ja zaraz przyjdę – stanowczo powiedziałam i wyszłam z mieszkania.

Wracając do domu, zastałam mamę, siedzącą w swoim ulubionym fotelu i oglądającą serial. Nie rozmawiała ze mną.

“No i niech tak będzie,” pomyślałam, “w końcu nie jestem zobowiązana poświęcać jej cały swój czas na niekończące się kaprysy i niezadowolenie”.