Mąż nie wierzył, że bardzo się męczę będąc na urlopie macierzyńskim z trójką dzieci. Wtedy postanowiłam go pouczyć i pojechałam sama na urlop

Nigdy nie narzekałam na życie, ale tym razem chciałam podzielić się tym, co mnie bolało. Okazało się, że około miesiąc temu trafiłam do szpitala. W tym czasie mój mąż musiał zająć się trójką naszych dzieci – w wieku 10, 6 i 2 lat. Poradził sobie dobrze, ale tylko dlatego, że mieliśmy wsparcie od naszych rodziców.

Normalnie mój mąż pracuje w firmie, gdzie często wysyłają go w podróż służbową. Zdarza się, że miesiącami nie ma go w domu. Ja wcześniej pracowałam w restauracji, a teraz jestem na urlopie macierzyńskim z trójką dzieci. Ale w domu nie marnuję czasu. Dbam o dzieci, utrzymuję porządek w domu, piekę nawet desery na zamówienie.

Mieszkamy razem w moim dwupokojowym mieszkaniu, które kupiłam jeszcze przed ślubem. Miałam cel, aby mieć swoje własne mieszkanie, długo na to zbierałam, a rodzice też pomogli.

Mój mąż zarabia przyzwoicie, trzy razy więcej niż ja. Ale jego wydatki są większe. Pomaga swoim rodzicom, a także ciągle wydaje pieniądze na swoje potrzeby. To różne gadżety, czasem chce nowy samochód, a czasem coś jeszcze. A mnie daje tylko pieniądze na jedzenie.

I nie ma żadnej pomocy od niego w życiu codziennym. On, podobnie jak jego mama, uważa, że jako kobieta powinnam robić wszystko i wszystko ogarniać. Oczywiście, ogarniam wszystko, ale dla przyzwoitości mógłby chociaż raz zaoferować pomoc. A on ciągle nie ma w domu, a gdy już jest, to go nie można ruszyć – albo ogląda telewizję, albo śpi.

Ostatnio pojawiły się u mnie problemy ze zdrowiem – ciągłe zmęczenie, brak snu. Musiałam leżeć w szpitalu przez dwa tygodnie. I oczywiście mężowi trzeba było zająć się dziećmi. No i wszystko poszło dobrze, nikt nikogo nie zabił, a mąż nawet się ani razu nie skarżył.

Ale oto, gdy wypisałam się ze szpitala i wróciłam do domu, mój mąż oznajmił mi, że moje macierzyństwo to kurort, i że ogólnie gdzie tu się zmęczyć. Byłam po prostu w szoku. Oczywiście, łatwo mówić, gdy masz wsparcie w postaci 8 rąk, gdy sam niczego specjalnego nie robisz, nie sprzeczam się – to naprawdę kurort.

Po tych oskarżeniach postanowiłam, że pójdę na urlop sama i zostawię męża samego z dziećmi. Co tam, przecież to wszystko takie łatwe? Tym bardziej, że od jakiegoś trzech lat nigdzie nie byłam.

Mąż był zdziwiony po takiej nowinie, ale nie zamierzał się wycofać, powiedział, że poradzi sobie z łatwością i że nie trzeba go straszyć.

Ja też się nie wycofałam, kupiłam sobie wycieczkę na dwa tygodnie nad morze. Przed wyjazdem jasno wytłumaczyłam mężowi, czego ode mnie oczekuję, i poprosiłam, aby nie zawracał mi głowy drobnostkami. Cóż, wszystko było po prostu elementarne!

Nasi rodzice byli przeciwni mojemu wyjazdowi i od razu zaczęli mnie ganić. Jak możesz zostawić dzieci? Ale postawiłam ultimatum, aby nie pomagali mężowi, choćby bardzo o to prosił.

Chciałam przede wszystkim udowodnić mu, że urlop macierzyński z trójką dzieci to nie jest odpoczynek, ale ciężka praca. Chciałam, aby mnie zrozumiał i czasem mi pomagał. Chciałam, aby mój mąż mnie zrozumiał, a nie ganił i nie opowiadał, jak łatwo mi i co ja wszystko wymyślam.

Urlop był po prostu wspaniały. Kilka razy dziennie chodziłam nad morzem, czytałam książki lub po prostu spacerowałam, delektując się życiem. Dziadkowie dotrzymali obietnicy i nie pomagali mężowi, więc wszystko spoczywało na jego barkach, ale nie dzwonił do mnie i nie błagał o powrót.

Wypoczęłam po prostu znakomicie, tak dawno tego nie było. To była dawka świeżego powietrza. Dawno nie byłem tak szczęśliwa.

A oto, gdy wróciłam do domu, mąż rzucił się do mnie od razu po progu, aby mnie przytulić. I od tego samego dnia wszystko się zmieniło w naszej rodzinie. Mąż powiedział, że mogę pracować tylko dla swojej przyjemności. A wszystkim, co niezbędne, on nas zaopatrzy.

Teraz cały wolny czas stara się spędzać w domu z dziećmi, kupuje im wszystko, na co tylko mają ochotę. Teraz również daje mi pieniądze nie tylko na jedzenie, ale i na moje potrzeby.

Mąż również zaczął mi pomagać w domu, pyta, w czym może pomóc, co może zrobić. Coś takiego nigdy nie miało miejsca. I zamiast wydawać pieniądze na różne gadżety, zaczęliśmy podróżować razem całą rodziną. Wreszcie staliśmy się prawdziwą rodziną, a do tego potrzebowało tylko trochę nauczyć męża. Wynik przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.