Mój kuzyn ma 40 lat! I nie czuje żadnych wyrzutów sumienia, gdy jego mama sprząta u niego w domu.

Boję się, że wychowujemy maminsynków, którzy później stają się mężczyznami, i to bezwartościowymi. Nawet w wieku 40 lat przychodzi do nich mama sprzątać, zna wszystko o ich życiu, a niektórym nawet żony wybiera. I to jest straszne. Opowiem wam swoją historię, na szczęście, u mnie to nie mąż, a kuzyn.

Andrzej mieszka w innym mieście, bo zaraz po ukończeniu uniwersytetu znalazł pracę, znalazł mieszkanie i został tam. Był dwukrotnie żonaty, ale nie ma dzieci. Myślę, że dlatego, że jest maminsynkiem, i jego żony to nie od razu, ale zrozumiały, a dźwigać go i jeszcze jedno dziecko na kruchych kobiecych plecach nikt nie chce, więc uciekały.

Chociaż Andrzej, nie bardzo przez to smucił się, bo brać odpowiedzialność za kogoś innego poza sobą mu się niezbyt chciało. A teraz ma wręcz bajeczne życie, rodzice kupili mu dwupokojowe mieszkanie, bo, szkoda synka, mama przyjeżdża do niego co miesiąc sprzątać i robić zakupy.

Żonom, jestem pewna, to też się nie podobało, w domu powinna być jedna pani, a obce porządki nikogo nie satysfakcjonują.

Jego mama jeszcze dzwoni do niego kilka razy dziennie, by dowiedzieć się, co zjadł, co robi i jak się czuje. I niech tylko coś się stanie, natychmiast przyjedzie naprawiać sytuację, jakby bez niej sobie nie poradził.

Andrzej już sam przyzwyczaił się do raportowania jej o wszystkim, co go otacza, co robi i z kim się spotyka. Ale jeśli zapomni lub nie może jej oddzwonić, zaczyna się cała histeria, nie tak łatwo jest uspokoić mamę, uwierzcie mi.

Z kuzynem zaczęłam mniej rozmawiać, jakkolwiek do niego nie zadzwonię, zawsze jest zajęty, wymyśla jakieś wymówki, bym nie pytała o osobiste tematy. Ale to jego sprawa, tylko jego mamę mi szkoda. Kobieta ma już 60 lat, a nadal do niego jeździ, nie zniechęca jej 5 godzin w drodze, zmęczenie i złe zdrowie.

Najważniejsze dla niej, by syn mieszkał w sprzątniętym mieszkaniu i by miał jedzenie w lodówce, jakby miał 12 lat i sam nie mógł tego zrobić. Synku już ma 40!

Andrzej nie czuje żadnych wyrzutów sumienia, gdy jego mama sprząta u niego w domu, spokojnie jeździ w swoje sprawy, a wieczorem odwozi mamę na dworzec. Już kilka razy kłóciłam się z nim na ten temat, żal mi jego mamy, jak on nie widzi, że jej ciężko? Lepiej by sam się przygotował na jej przyjazd, kupił ciastko i miło z nią porozmawiał, to byłoby dla niej dużo przyjemniejsze.

Andrzej mnie nawet nie chce słuchać, mówi, że to jej inicjatywa, nie chciała by jeździć – nie jeździłaby. Nie ma sensu mu coś mówić.

A niedawno zepsuł mu się laptop. Dzwoni do mnie jego mama i mówi, zróbmy zrzutkę na nowy laptop, z okazji urodzin. Od razu powiedziałam, że jestem przeciwna, on jest dorosły, sam może sobie zapewnić laptop, jego pensja mu na to pozwala. I w ogóle to nie mama powinna go zabezpieczać, a on ją!

No co, nie mam racji? Oczywiście, w tej sytuacji jego mama uważa mnie za złą, ale mi to wszystko jedno, widzę, że za bardzo go ochrania. Wychowuję własnego syna i od małego uczę go samodzielności i uważam to za słuszne.