Moja przyjaciółka przeżyła 30 lat w małżeństwie, a potem mąż poznał inną i zostawił ją. Musiała wyjść z domu, bo mieszkanie należało do męża
Moja ciotka Anna z mężem chcieli kupić swojej córce na przyszłość dobre mieszkanie, mieli na to całkiem poważne plany. Córka jest jeszcze mała, ma teraz tylko 11 lat.
Chcieli to bardzo zrobić, długo marzyli o tym poważnie, ale niedawno całkowicie zrezygnowali z tego pomysłu. Ciotka Anna z mężem policzyli wszystkie wydatki, które muszą na to pójść, dobrze się poradzili między sobą i zrezygnowali z tego pomysłu całkowicie. Dopiero teraz, po czterdziestce, spłacili swój kredyt za mieszkanie, w którym mieszkają, niedawno odetchnęli z ulgą, gdy oddali dług, i teraz muszą znowu odmawiać sobie wszystkiego, żyć przez wiele lat, zaciskając pasa.
Ciotka z mężem doszli do wniosku, że życie jest jedno, nie wiadomo, ile im jeszcze zostało. Mówią, niech córka sama szuka męża z mieszkaniem, będzie lepiej dla wszystkich. Lepiej kogoś dobrze sytuowanego, oczywiście.
– Ona jest u nas inteligentna, sympatyczna dziewczyna. Nie zginie bez nas, znajdzie dobrego męża, – jakś znajoma podzieliła się ze mną.
– Oto tata, takiego życzy swojej rodzonej córce, – zdziwiłam się.
– No co takiego powiedział złego? Wszystko myśli i mówi słusznie, jeśli szczerze. Jeśli mężczyzna chce się ożenić, powinien mieć własny dach nad głową, gdzie przywiezie swoją żonę. Tak było zawsze, nawet w naszym dzieciństwie tak było, mężczyzna zawsze prowadził żonę do swojego domu. Najpierw niech dobrze zarobi pieniądze, a potem szuka narzeczonej.
– Tak niewdzięczne życie będzie miała taka narzeczona, która nie ma żadnego posagu. Ludzie będą od razu mówić między sobą, że wyszła za mąż “za mieszkanie”, będą mówić, że nie miała szczerych uczuć i dobrych zamiarów. A wyszła za mąż tylko za pieniądze. A jeśli przy tym narzeczona sama nie ma mieszkania, to ludzie będą ją potępiać, gdy się dowiedzą o wszystkim. Mąż będzie jej całe życie wypominał przy każdej kłótni, że nie ma nic swojego, przyszła na gotowe. I sama zawsze będzie rozumieć, że niczego swojego nie ma, wszystko obce. Uważam, że kobieta będzie miała trudno, jeśli wszystko będzie należało do męża, nie obejdzie się bez wyrzutów, – wyraziłam swoje zdanie.
– No dlaczego mąż miałby wypominać żonie, skąd takie wnioski, przecież są jedną rodziną, wszystko będzie wspólne?
– A najsmutniejsze jest to, że można przez wiele lat sprzątać to mieszkanie, robić tam remont, wprowadzać tam przytulność, remontować i utrzymywać, uważać, że masz własny dom, a potem pewnego pięknego dnia znaleźć się na ulicy z dziećmi, bo gospodarz tak sam zdecydował i mieszkanie należy tylko do niego. Myślisz, że takich przypadków jest mało teraz? Znam kilka takich przypadków. To znaczy, że żona nigdy nie będzie miała niczego swojego, dopóki nie dostanie spadku. Moja znajoma była w małżeństwie przez 30 lat, wszystko robiła dla rodziny, a potem mąż poznał kogoś innego, a ona została z niczym, nawet nie miała mieszkania, bo wszystko należało do męża, – udowadniałam swoją rację.
Co myślisz, czy żona może spokojnie żyć, wiedząc, że wszystko należy do męża?