Zarabiasz za dużo, mój syn nie czuje się głową rodziny, – oświadczyła mi teściowa.
Musiałam wysłuchać wielu pretensji od teściowej, ale ostatnia mnie zaskoczyła. Zarabiam dużo, a to, jak się okazuje, sprawia, że jej syn nie czuje się głową rodziny.
Mam wrażenie, że to ja nie pozwalam mu oderwać się od kanapy i poszukać bardziej dochodowej pracy. Albo mam schować swoje umiejętności zawodowe daleko, by zarabiać mniej niż mąż.
Pretensje na mój temat leciały z ust teściowej od pierwszego dnia. Nie podobało jej się, że gotuję na kilka dni do przodu, a nie codziennie, nie uważam za konieczne prasować bielizny i skarpetek męża.
Mój mąż nie wyrażał żadnych zastrzeżeń. Spokojnie jadł przedwczorajszy rosół, nosił nieprasowane skarpety.
Swojej matce na mnie też nie narzekał, o tym na pewno wiem. Po prostu teściowa “sama nie jest ślepa”, więc wszystko widzi i zauważa.
Mam dobrego męża, jedyny minus – nie jest zbyt ambitny. Oto ma pracę, płacą mu pieniądze – i dobrze.
Wspinanie się po drabinie kariery, nauka czegoś nowego, szukanie lepszego miejsca – to nie dla niego. Nie ma żadnych ambitnych celów.
Ma już mieszkanie trzypokojowe, w którym mieszkamy. Samochód używany, ale w dobrym stanie, mam ja. Więc po co się gdzieś spieszyć?
Tym bardziej, że moja kariera układa się całkiem nieźle. Moja pensja już dawno przewyższa pensję męża, ale nas to nie stresuje. Początkowo różnica nie była tak widoczna, więc pewnie teściowa siedziała cicho. A może po prostu nie była w temacie.
Ale przez ostatnie trzy lata moja pensja podwoiła się, co mnie bardzo cieszy, bo chcę zrobić remont, ubrać się i odpocząć nie na działce, a nad morzem.
Mąż o tym wie, ale nie reaguje. Pracuje w swoim tempie, podoba mu się praca, a pieniędzy na życie nam wystarcza.
Gdyby było inaczej, już bym męża popchnęła, by znalazł lepiej płatną pracę, ale na razie nie widzę sensu. Pieniądze są, kariera mi się podoba, a o tym, że to wszystko jest nie tak, bo mężczyzna powinien być żywicielem, nie myślę.
Ale to, jak się okazuje, bardzo denerwuje moją teściową. Nie podoba jej się, że jej syn zarabia mniej niż żona. Widzi w tym coś niewłaściwego, a nawet złego.
Oczywiście, winna jestem ja, w tym wniosku nikt nie wątpił. Syn w oczach teściowej po prostu nie może być w niczym winny.
– Zarabiasz za dużo, mój syn nie czuje się głową rodziny, – niedawno ważnie, a nawet trochę żałośnie oświadczyła mi teściowa.
Tak, on chyba nawet nie pretenduje do tej roli. W naszych relacjach już wszystko się ułożyło, dobrze się do siebie dostosowaliśmy, więc mąż raczej nie odczuwa dyskomfortu.
I skąd? Kupuje, co chce, przecież nie dzielę budżetu na jego i mój. Typu, zarabiam więcej, więc będę jeść stek wołowy, a ty zarabiasz mało, więc dusz się makaronami bez soli i masła.
Spytałam teściową, co muszę zrobić, aby mąż poczuł się głową naszej rodziny. Ona ma zdanie na każdy temat, więc byłam ciekawa, co mi powie.
Teściowa mnie nie zawiodła. Oświadczyła, że muszę przestać się wywyższać i znaleźć mężowi lepiej płatną pracę.
Co można powiedzieć tej kobiecie? Że nam z mężem te jej genialne plany są zupełnie niepotrzebne i jesteśmy zadowoleni z obecnego stanu rzeczy? Ona w to nie uwierzy.