Gdy córka wyszła za mąż, ja i mój mąż sprzedaliśmy działkę i kupiliśmy jej mieszkanie, ponieważ mieliśmy taką możliwość. Teraz nasz młodszy syn dorósł, który wie, że kiedyś kupiliśmy siostrze mieszkanie, i domaga się sprawiedliwości – chce sprzedać to mieszkanie lub żeby siostra zwróciła połowę jego wartości

Ja i mój mąż nigdy nie żyliśmy w super dostatku, ale zawsze w miłości, zgodzie i wzajemnym zrozumieniu. I tak uczymy żyć również nasze dzieci. Mamy dwoje dzieci. Różnica wieku między nimi wynosi siedem lat. Starsza córka wyszła za mąż wcześnie, w wieku 18 lat. Tak się złożyło, że spodziewała się dziecka, więc szybko zorganizowaliśmy wesele. Młodym potrzebne było mieszkanie, więc ja i mój mąż kupiliśmy im mieszkanie.

W tamtym momencie mieliśmy taką możliwość – sprzedaliśmy niepotrzebną nam działkę i dodaliśmy trochę z własnych oszczędności. Postąpić inaczej po prostu nie mogliśmy, ponieważ mieszkaliśmy w czwórkę w dwupokojowym mieszkaniu, a zięć z dzieckiem na pewno by się u nas nie zmieścił. Rodzice zięcia, również niezamożni ludzie, mieszkali w innym mieście, więc nie mogli zaprosić młodych do siebie.

Zawsze uważałam, że to nasz obowiązek – pomóc córce z mieszkaniem. A syn powinien jakoś sam rozwiązać ten problem. Poza tym, gdy kupowaliśmy córce mieszkanie, miał zaledwie jedenaście lat, więc myślałam, że wszystko z czasem jakoś samo się ułoży.

Od tego czasu minęło już wiele lat. Córka ze swoją rodziną nadal mieszka w mieszkaniu, które ja i ojciec jej podarowaliśmy. Zięciowi wygodnie stamtąd dojeżdżać do pracy, a ich córka chodzi do szkoły, która znajduje się w sąsiednim podwórku. Przez lata życia tam, zrobili remont, wymienili wszystkie meble i instalację elektryczną. Ogólnie, żyją dobrze, ich rodzina jest zadowolona.

W tym czasie dorósł również Andrzej. Nasz młodszy syn niedawno przedstawił nam swoją dziewczynę. Mówi, że z nią wszystko poważnie, i że chcą mieszkać razem. Jako że ma bardzo przebojowy charakter, spodziewałam się, że sam rozwiąże swoje problemy mieszkaniowe, ale myliłam się.

Syn wie, że kiedyś z mężem kupiliśmy córce mieszkanie. Nigdy nie dzieliliśmy naszych dzieci na bardziej i mniej ulubione, ale teraz mamy zupełnie inną sytuację finansową niż kiedyś i nie możemy mu jakoś pomóc. Syn to rozumie, ale i tak upiera się przy swoim: mówi, że chce sprawiedliwości… I domaga się od siostry albo połowy pieniędzy, albo sprzedaży mieszkania, a nam mówi, żeby się nie wtrącali…

Chociaż też rozumiem, że byłoby to sprawiedliwe, ale nie wyobrażam sobie, jak można wyrzucić rodzinę z dzieckiem na ulicę. Co więcej, przez lata życia w tym mieszkaniu, zainwestowano w nie bardzo dużo środków, i jak teraz je wyliczyć i zwrócić – nie wiadomo…

Natalia, córka, jest po prostu oszołomiona zachowaniem młodszego brata. I my, szczerze mówiąc, też nie spodziewaliśmy się takiego zachowania od naszego syna. Jest młody, wszystko ma przed sobą.

Andrzej niedawno ukończył uniwersytet, znalazł dobrą pracę, więc jestem pewna, że za kilka lat sam będzie mógł sobie kupić mieszkanie. Nawet na razie zaproponowałam mu, żeby przyprowadził dziewczynę do nas. Ale on nie chce, oskarża nas, że kochamy córkę bardziej niż jego.

W ciągu kilku dni nasza zgodna rodzina całkowicie się pokłóciła. Córka boi się, że jej plany się nie powiodą: oni z mężem mają niespłacony kredyt za samochód, i planowali w tym roku mieć drugie dziecko. Syn jest zdenerwowany, bo czuje się pokrzywdzony i uważa, że my z mężem nie jesteśmy zainteresowani jego szczęściem rodzinnym.

Nie wiemy, jak wyjść z tej sytuacji, aby zachować dobre relacje z obydwoma dziećmi. W naszym wieku i sytuacji nawet nie możemy wziąć na siebie mieszkania na kredyt, czy nawet pomóc z jego spłatą – nasze dochody na to nie pozwalają.