List mężczyzny, który był obecny przy porodzie swojej żony
Zapraszamy do przeczytania listu mężczyzny, który był obecny przy porodzie swojej żony. Zawiera on wszystkie jego emocje, przeżycia i wrażenia z tego, co widział dookoła.
Ortografia i interpunkcja pozostawione bez zmian!
Wchodzimy na 5 piętro szpitala położniczego… oddział położniczy… święte świętych… tu jeszcze nie stąpała noga zwykłego śmiertelnego mężczyzny!!! Przydzielają nam osobną salę… Rozmieszczamy się… słyszę, jak w sąsiednich salach biedne rodzące jęczą… krzyczą… płaczą… drapią ścianę… i do mnie dociera, GDZIE SIĘ DOSTAŁEM I CO TERAZ BĘDZIE!!!
W walce rozumu ze strachem zwycięża miłość do żony. Skurcze mamy słabe, zaczynają nas „kłuć”… nie będę opisywał całego procesu przejścia skurczów… ale… NIGDY NIE BYŁO MI TAK TRUDNO!!!
Zakładają kroplówkę… coś nie tak z igłą… wychodzę do korytarza… i całym swoim basem na całe piętro… „PIELEGNIARKooooo”… rodzące najpierw ucichły… potem od razu u dwóch zaczęły się gwałtowne porody (nawet podziękowali mi).
Od 5 rano do 13… ani palić, ani do toalety, cały czas z żoną… masuję jej krzyże… Ona informuje lekarzy, że musi URODZIĆ NATYCHMIAST… bo o 18 mają nam dostarczyć lodówkę… Do godziny 13 jestem wykończony jak po rozładunku wagonu brudnych pieluch.
Gdy przechodziliśmy z sali na porodowy stół (lub krzesło)… chciałem zniknąć… przejść przez ziemię… zemdleć… Ale moja świadomość nie chciała mnie opuścić! Skurcze!!! O BOŻE CZY TO MOŻLIWE??? Tłoczę się RAZEM Z MOJĄ ŻONĄ… Na moich policzkach pękają ARTERIE… OCZY CZERWONE… (jeszcze chwila, i „urodziłbym” razem z nią dosłownie… tylko owoc moich porodów byłby niespodzianką dla wszystkich obecnych przy porodzie) = ))))))))))… nieludzki krzyk OSTATNIEGO skurczu… CISZA (minęło kilka minut, ale wydaje mi się, że mija godziny, czuję, jak włosy na głowie siwieją i poruszają się)… i nasze małe cudowne dziecko swoim najpiękniejszym krzykiem ogłosiło całej ludzkości, że pojawiło się na świecie… jest gotowe żyć… i ma gdzieś wszystkich dookoła, oprócz tatusia i mamusi. Informują mnie, że mamy dziewczynkę… stoję i płaczę nie kryjąc łez… wszyscy, którzy byli w „porodowym”, patrzą na mnie z szacunkiem… i gratulują… a ja stoję… rozmazuję smarki i płaczę… Drogi kobiety… DZIĘKUJĘ WAM… !!!